Dziewczyna wyprostowała się i poszła do swojej klaczy. Nie oponowałem. Stałem tylko, nie do końca świadomy co się tutaj właściwie wydarzyło. Czy młoda lady Summer Sea właśnie wyznała mi miłość? A może było to tylko złudzenie-coś co usłyszeć bym chciał, ale takie słowa nigdy nie padły z jej ust? Założyłem, że to ta druga opcja i postanowiłem zachowywać się wobec niej normalnie, chociaż miałem ochotę zawołać za nią "ja ciebie też". Nie zawołałem.
-A...czy coś charakteryzuje uczestników balu? Na przykład ubierają się cali na zielono?
-Wszyscy noszą maski-odpowiedziała poprawiając popręg klaczy.
-Myślę, że powinniśmy już ruszać, Fallon.
Ponownie pomogłem jej wsiąść, ale nie mogłem się pozbyć wrażenia, że kiedy puszczała moje ramię, na którym się opierała podczas wsiadania, przeciągnęła po nim delikatnie dłonią.
Kiedy spojrzałem jeszcze na nią z dołu nie patrzyła mi w oczy, a uparcie wbijała wzrok w jakiś punkt przed sobą. Wsiadłem na Bree'ego i ruszyliśmy w stronę wskazaną przez lady. Kiedy wysiedliśmy pod pokaźną gospodą rzekłem do Fallon:
-Idź już się przygotować. Ja pójdę uwiązać konie.
Dziewczyna kiwnęła głową i weszła do zatłoczonego wnętrza. Po konie przyszedł parobek, a ja skierowałem się do pobliskiego stoiska z maskami.
-Witam Szlachetnego pana!-zawołał pogodnie starszy mężczyzna.
-Witaj, panie. Mam wielką prośbę-proszę o maskę jak najszczelniej zakrywającą twarz i elegancki strój.
-Masz paniczu szczęście. Miałem odłożony taki zestaw dla jakiegoś lorda wysokiego rodu, ale jak widziałem, że przechodził zwrócił się do mnie, że już ma, a zapłatę mam zatrzymać. Także nie musisz płacić, paniczku, bo ja już swoje za ten strój dostałem!
Wyciągnął strój i podał mi.
-Niech bogowie mają cię w opiece, szlachetny panie!-zawołałem i odbiegłem.
W pustym końskim boksie przebrałem zbroję na kostium zapłaciwszy parobkowi za przechowanie ekwipunku.
Nim wszedłem do gospody odchrząknąłem i zacząłem mówić do siebie głębszym głosem.
Zadowolony z efektu wszedłem do sali pełnej tańczących. Wzrokiem wyszukałem Fallon w złoto-czerwonej sukience i takiej oto masce
http://t1.ftcdn.net/jpg/00/37/99/34/400_F_37993419_h02CszcOCCCJ5W7YmvJIjlIBBn1jvHNT.jpg
Podszedłem do niej i się skłoniłem. Spojrzała na mnie.
-Czy zatańczysz ze mną?-spytałem tym "nowym" głosem. Rozejrzała się i odrzekła:
-Zgoda.
Zaczęliśmy tańczyć. Już kiedyś uczestniczyłem w jakichś przyjęciach, więc nie deptałem jej po nogach, ale wielkim mistrzem nie byłem. Na szczęście, mój przyzwoity taniec i jej sztuka w połączeniu okazały się dobre. Po chwili tańca odezwałem się:
-Kiedy cię tylko zobaczyłem, wiedziałem, że nie mogę żyć bez ciebie-to prawda co powiedziałem-I chciałem ci zadać jedno, zasadnicze pytanie...
Ona wiedziała, co to za pytanie, ale milczała.
-Czy wyjdziesz za mnie?
-Wybacz mi, szlachetny panie, ale nie mogę się zgodzić. Z pewnością przyszła żona pana będzie szczęśliwą kobietą, ale moje serce nalezy d kogo innego.
-Któż zdobył serce tak pięknej i niedostępnej zarazem kobiety?
-Rycerz z mego królestwa.
-To musi być rycerz wyjątkowy, skoro i ty go pani, pokochałaś.-bawiłem się coraz lepiej.
-Bo jest wyjątkowy.
-I kocha go pani?
-Kocham.
-Na pewno?
-Na pewno, ale nie mogę z nim być, bo moja matka wyrzekłaby się mnie.
-Ale pani kocha?
-Czemuż pan taki dociekliwy?-te pytania ją zaczęły bawić-Kocham.
-On panią też.
-Skąd ta pewność?-nagle się zaniepokoiła.
-Powiedzmy, że znam go lepiej niż ktokolwiek inny na tym świecie.
-Więc...kim pan jest?
Albo naprawdę zamieszałem jej w głowie, albo mnie przejrzała, tylko była ciekawa rozwoju akcji.
Zamiast odpowiedzi podciągnąłem maskę w górę i pocałowałem młodą lady.
Fallon?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz