Wiedziałam, że zaraz ojciec odezwie się i to nie będzie miłe przeżycie.
- Mogłaś zginąć! –powiedział –Ile tysięcy razy mam ci powtarzać, że polowanie to nie jest zajęcie dla młodych dam w twoim wieku! Mogłoby ci się coś stać! Nie wybaczyłbym sobie tego a w szczególności tobie młody człowieku! –wrzeszczał na cały dwór, że pewnie i na murze go słyszeli, –Lecz przyznam, że niedźwiedzica to piękna zdobycz i jestem z was dumny.
Popatrzeliśmy po sobie a potem na niego z niedowierzaniem. Naprawdę był ze mnie dumny! Z nas był dumny, bo upolowaliśmy niedźwiedzia, ale coś czułam, że to nie był koniec monologu i gdzieś był haczyk.
- A teraz Flo przebierzesz się i wrócisz do nas za godzinkę lub dwie. Mamy tu do obgadania. Ty młody człowieku zostajesz, bo to z tobą chcę porozmawiać –powiedział i odprowadził mnie wzrokiem
Naburmuszyłam się i przybrałam kolor twarzy dojrzałej malinówki. Odwróciłam się napięcie i z przygryzioną wargą poszłam do mojej służki oraz do starej niani która nadal miała mnie wychowywać.
(Oczami Edgara)
-Tak, więc młody człowieku –zacząłem i spojrzałem na ojca Trevora wzrokiem, który mówił „będę łagodny. Naprawdę” –To, co zrobiliście było niebezpieczne, ale zauważyłem poprawę po między waszymi relacjami. Będę tu jeszcze przez 3 dni i mam nadzieje, że będziecie już oficjalnie narzeczeństwem. Wiesz, że tylko szargasz jej reputacją? Ptaszki ćwierkają. Mówią, że ty jesteś zwycięzca podwójny, że sam zabiłeś niedźwiedzia i że zdobyłeś moją córkę.
- To my razem zabiliśmy niedźwiedzia –powiedział i spojrzał z pomocą na ojca
- Trevorze nie godnie jest szukać pomocy, gdy jest się przed królem –powiedziałem –W końcu i ty możesz nim kiedyś zostać, jeśli choroba bądź przegrana walka mnie zabiją. Wtedy, kiedy będziesz miał przed sobą tysiąc ludzi. Czy będziesz szukał pomocy u ojczulka młody lordzie? I on będzie zajęty siedząc tu. Lecz wracając do naszej rozmowy. Gdyby jechała obok na koniu i jakimś cudem za wami niedźwiedź wtedy i ona liczyła się do zwycięstwa. Plotki głoszą, że uratowałeś ją, inni idą za prawdą waszą, bo znają Flo i jej wyczyny w królewskich lasach.
- A co takiego zrobiła? –spytał
- Zabiła innego –powiedziałem chłodno. Każdy znał tą legendę a Miriam i jej mąż Danfel widzieli to na własne oczy. Lecz oczywiście nie było tak, że wszyscy uwierzyli, bo niektórzy nie wierzyli w innych i mówili że po prostu małą sarenkę zabiła. –Sama też zabiła dwa razy większą niedźwiedzicę i to mogę przyrzec na własną głowę, iż nie zmyślam, bo zrobiła to na moich oczach.
-, Czyli co mam zrobić? –spytał
- Trevorze, że tak to ujmę. Robisz z siebie idiotę czy nim jesteś? –warknąłem po chwili jednak pomału się uspokajając –Mówiłem ci co masz zrobić gdyż masz 3 dni bo chcę przy tym być a jak nie to… Po prostu tego nie zobaczę –zaniosłem się niskim głębokim śmiechem a Lord był blady jak kreda.
(Oczkami Flo)
Przebrana w kolejną nową suknię. Chodź uważałam, że moja stara nie była niczego sobie. Przyszłam do nich i od razu palnęłam.
- Ojcze my jesteśmy jak Ying i Yang –powiedziałam –A bogowie nie jak Tristan i Izolda albo Romeo i Julia czy też Yaxela i Iros*. Nie mówię, że go nienawidzę czy też nie kocham po prostu mówię, że zmuszanie nas jest złe i koniec! I w ogóle to, co tak cicho jesteście? –podniosłam brew
Doszło do mnie, że się zagalopowałam bo powiedziałam „Nie mówię, że go […] nie kocham”. Spojrzałam na nich i znów zaczerwieniłam się ja burak.
<Trevor?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz