-Tak więc razem z lordem Ragnar'em ustanowiliśmy połączyć was węzłem małżeńskim.
Stooooop czym? Momentalnie skamieniałem nie potrafiłem nic powiedzieć ani się ruszyć.
,,Mój ojciec oraz król uzgodnili bez NASZEJ wiedzy o NASZYM ślubie?!" - myślałem - ,, Przecież
tak nie można!'', ,,Można głupku!'' Zapiszczał mi jakiś głosik w głowie... Momentalnie zacząłem
się robić wściekły bo jak oni mogli mu to zrobić?! JAK? Zaraz wyjdzie że to "dla większego dobra".
Nienawidzę gdy ojciec tak mówi...
- Tak trzeba było -powiedział mój ojciec i poklepał króla i mego 'przyszłego' ''teścia'' po ramieniu
- Nie czuję się z tym dobrze - Odpowiedział -Ona mi tego nigdy nie wybaczy.
- Pamiętaj że robisz to dla większego dobra. - Dodał mój ojciec a ja w tej chwili wręcz musiałem
zwrócić ich uwagę na siebie więc odchrząknąłem momentalnie im o sobie przypominając.
- A mogę wiedzieć... - Zacząłem siląc się na jakże milutki ton - Czym jest to "większe dobro"?!
Mój ojciec momentalnie spojrzał na Króla, a Król na mego ojca.
- Tak myślałem - Mruknąłem, zaciskając pięści by nie wybuchnąć... Nie na oczach króla.
I zacząłem kierować się w stronę wyjścia w którym jakiś czas temu zniknęła Księżniczka Florencee
- Synu.. - Zawołał mnie i szybkim krokiem podszedł do mnie łapiąc mnie za ramię - Synu.. To nie
tak jak myślisz... Po prostu martwimy się jesteście już prawie, że dorośli a nawet o małżeństwie nie
chcecie słuchać a co dopiero...
- To musicie za nas sami decydować! - Krzyknąłem.. ,,I wulkan wybuchł''
- Trevor.. - Zaczął Król - My rozumiemy że nie chcecie, wolicie robić inne rzeczy, jazda na koniu,
walka i łowy, władanie bronią.. - ciągnął - Ale macie też pewne obowiązki. Moja córka jest moją
następczynią, a ty ojca. Prędzej czy później będziecie musieli kogoś poślubić.
- To. Czemu. Nie. Możemy. Później.?! - Wysyczałem w stronę króla zły przez zaciśnięte zęby .
- Trevor. - Powiedział poważnie mój ojciec - Trochę szacunku. Dawałem ci pod sam nos mnóstwo
kandydatek odkąd skończyłeś 14 lat przedstawiałem ci córki Lordów i Rycerzy. Musiałeś się liczyć
z tym, że w końcu to ja zdecyduje za ciebie. - Powiedział stojąc wyprostowany z poważną miną.
- Świetnie - Powiedziałem nagle wesoło, szczerząc się tak, że popatrzyli na mnie jak na wariata
- Świetnie? - Powtórzył z głupią miną mój ojciec
- Tak. Świetnie - Powtórzyłem - To wy wyznaczcie datę mojej śmierci - czyli utraty wolno - a ja
pójdę się zapoznać z moją jakże szczęśliwą narzeczoną, która pewnie jak ja w tej chwili
skacze z radości! - Powiedziałem cały czas się uśmiechając po czym obróciłem się i ściskając
dłonie w pięść ruszyłem na poszukiwania mojej zacnej narzeczonej.
- To był sarkazm prawda? - Usłyszałem pytanie ojca nim wyszedłem z jadalni
<Edgardzie? Lub Florencee?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz