Bez słowa pogładziłem Libertada łopatce, po czym spojrzałem na dziewczynę.
- Nie jesteś stąd. Prawda? -zapytałem i wsiadłem na konia.
- Nie -odparła krótko.
Odpowiedź z mojej strony to tylko skinięcie głową. Zawróciłem ogiera i odwróciłem się do dziewczyny.
- Zatem bywaj -rzuciłem i popędziłem konia do kłusa. Nie minęło dużo czasu, a usłyszałem za sobą ten sam melodyjny, dziewczęcy głos.
- Zaczekaj! -zawołała, a ja spojrzałem na nią przez ramię i zatrzymałem konia. Blondynka starała się mnie dogonić.
- Jeszcze coś? -zapytałem jakby od niechcenia.
- Chodzi o to, że jestem głodna. Nie wiesz, gdzie tu jest niedaleko jakaś jadłodajnia? -przerwała pauzą, miałem zamiar odpowiedzieć, jednak dodała po chwili- W miarę tanią...bo mam niewiele pieniędzy.
Wiedziałem, że nie przystoi ją zabrać do zamku. Jednak coś mnie do tego popchnęło, gdy spojrzałem na jej chude mizerne ciałko, bladą cerę, a to wszystko skrywała pod czerwonym płaszczem. Na dodatek widać, że naprawdę potrzebuje pomocy, a nikogo oprócz mnie tutaj nie zna. Co mogę innego zrobić? Kazać jej iść do innego królestwa...bzdura. Dobre serce kiedyś da mi porządną nauczkę, ale jeszcze nie dziś. Zszedłem z Libertada i chwyciłem go za wodze.
- Więc zapraszam do zamku. Jest niedaleko -dziewczyna zdziwiła się, a ja ruszyłem. Bez dalszych wstępów poszła za mną. Postanowiłem zacząć z nią rozmawiać, żeby nie czuła się....samotna- Skąd przybywasz?
- Wędruję między królestwami, ale pochodzę ze Snow Blizzards.
- Nie dziwię się -prychnąłem- Byłem tam raz, na moje nieszczęście w zimę. Jeśli miałbym tam drugi raz przybyć to tylko w lato.
- One wcale nie są lepsze -zauważyła dziewczyna.
- To prawda, ale przynajmniej jest nieco cieplej.
(Nymeri?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz