muza

sobota, 3 maja 2014

Od Florencee-c.d. Trevora

Siedziałam na dworze w ogrodzie a moja służka próbowała mnie jakoś pocieszyć.
-Flo to nie koniec świata -zauważyła- Ja na twoim miejscu bym się nawet cieszyła.
Spojrzałam na nią z wyrzutem. Ta podała mi chustę bym wytarła oczy. Nagle ktoś usiadł koło mnie. Był to ON! To przez niego już mam nie być wolna. Chciałam go po prostu udusić.
- Teraz oboje siedzimy w tym bagnie które zgotowali nam ojcowie -powiedział
- Niestety -powiedziałam lecz nie miałam ochoty na żadne rozmowy a w szczególności z nim.
- Może panienkę zaprowadzić do klaczy i Aresa? -spytała moja służka ratując mnie
-Tak ,tak -powiedziałam po czym spojrzałam na chłopaka -Nie idź za mną jeśli chcesz mieć dłoń bądź ujść z życiem. Ares nie przepada za młodymi lordami.
- On za żadnym młodym mężczyzną nie przepada -powiedziała służka.
- A co już odsyłałaś lordów? -spytał i uśmiechnął się nieznacznie jak by znał ten ból
- Trochę sporo ich było. Zawsze mówiłam że wypadli przed balustradę albo dziki pies na nich się rzucił lub spadł z konia -powiedziałam i na samą myśli uśmiechnęłam się -Ale ty chyba nie chcesz skończyć tak samo jak oni? Jesteś na tyle mądry by sobie odpuścić.
- Gdyby to było możliwe to był bym nawet i na murze by tylko ojciec odpuścił mi -powiedział
- No to jest nas dwoje -zaśmiałam się i spojrzałam na służkę -Idź wypuść Aresa jest uwiązany przy Shadow. Pewnie już się niecierpliwi.
-Ares to pies? -spytał
-Mieszanka Psa i Wilkora -powiedziałam -Jego matka kiedy się szczeniła zdechła z wycieńczenia. On był ostatni w miocie. Najsłabszy. Resztę szczeniąt posłał ojciec na mur by strzegły. Zanim odjechały nadałam im imiona. Lana, Nemezis, Eos, Rodrik, Namira. Największa była Namira pewnie teraz sięgała by mi prawie do ramion. Niestety Ares sięga mi ledwo do pasa. Ale z resztą raczej nie chcesz słuchać historii mieszańców.
Spojrzałam na chłopaka. Nadal byłam na niego wściekła a jeszcze bardziej na ojca ale mogłam przynajmniej z nim pogadać.
- Może masz ochotę na taki mini pojedynek na miecze? -uśmiechnęłam się
- Jeszcze cię uderzę a moja głowa na palu przed bramą będzie wisieć -zaśmiał się.
- No weź! No to chociaż na tępe miecze bo umrę zaraz z nudów -powiedziałam
- Z przyszłą narzeczoną nie powinienem walczyć -powiedział to oschle lecz usłyszałam nutkę żartu.
Popchnęłam go że ten spadł z ławki.
- I dobrze ci tak ! -zaśmiałam się po czym podeszłam do niego i podałam dłoń.
<Trevor?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz