muza

środa, 21 maja 2014

od Luelle do Trevor'a


-Łuki! Sprzedaję zdobione łuki!-krzyczałam na zatłoczonej ulicy. Podszeł do mnie rycerz:
-Daj mi no, panienko najładniejszy, jaki masz.
Wzięłam w ręce łuk z wygrawerowanymi motymami roślinnymi.
-To najlepiej udany, jaki zrobiłam. Tu jest tojad mordownik, chroniący właściciela od upiorów i zjaw, a tu pnąca lilia, która daje czystość strzału, a jeśli byłby to strzał śmiertelny uniewinni strzelca. Tu jest bluszcz zapewniający precyzję i dotkliwość ataku.
-Dawaj, panienko i nie gadaj.
-Och oczywiście dam-za pięć talarów
-Słucham!? Lepszy kupię za dwa! Maksymalnie trzy, to moje ostatnie słowo.
-Cztery i jedna drachma.
-Trzy i pięć drachm.
-Pan żartuje! Nie sprzedam najlepszego wyrobu za byle trzy talary!-prychnęłam.
-Trzy i pięć dukatów.
-Trzy talary, osiem dukatów i dwie drachmy!
-Męczysz mnie! Po prostu wezmę sobie ten łuk!
Sięgnął ręką po leżącą na stole bron jednak ja byłam szybsza. Chwyciłam inny łuk, przeskoczyłam stół i założyłam cieciwe na szyję mężczyzny. Syknęłam mu do ucha:
-Okrada waćpan dziewicę? Samotną, bez męża do obrny. Wstyd i hańba.
-Puść...mnie...czarownico...-wystękał. Miałam się zaśmiać, ale odciągnęły mnie silne ręce.
-Staniesz przed naszym lordem!-syknął m w uha,prz okazjizapluwając j i chuchając na nie smierdacm oddecem pachącym baraniną i alkoholem. No pięknie.
****
-Ta oto dziewczyna śmiała sprzeciwiać się woli rycerza oraz zaatakowała go, popisując się niezwykłą siłą i zręcznością! Domagam się, o panie, aby spalono ją na stosie pod zarzutaem czarownictwa!
Patrzyłam niewzruszona prosto w oczy lorda. Spalą mnie? Trudno, sumienie mam czyste, pójdę do raju. Nie spalą mnie? Trudno, więcej się nie pokażę w Raven Rock.
Obok króla stał młodzieniec. Był przystojny, ale poważny. Ale to przecież syn lorda.... powróciłam spojrzeniem do lorda.
-Czy masz coś na swoją obronę, kobieto?
-Tak, o panie, jeśli można-zaczęłam-Pański rycerz chciał kupić ode mnie pięknie zdobiony łuk, do którego byłam przywiązana. Targowałam się z nim dzielni, lecz jeśli o panie pozwolicz na obrazę rycerza, wykazał on się hańbą usiłując kradziezy na samotnej kobiecie bez męża do obrony. Musiałam więc jakoś sobie poradzić, aby nie utracić darmo łuku wartego pięciu talarów. Przyznaję, skoczyłam przez stół i chwyciłam w tym czasie łuk, którego cięciwę zarzuciłam na szyję mości rycerza, jednak było w tym więcej elementu zaskoczenia, niźli siły nadludzkiej, którą nie dysponuję, tego panie, możesz być pewien. Nie jestem również, mój panie łaskawy czarownicą. Tyle mi do czarownicy, ile panu do chłopa. Czyli nic. Jeśli zatem pan mój byłby łaskamy, proszę mnie uniewinnić abym mogła wrócić do mego stoiska i zgodnie z prawem sprzedawać własnoręcznie robiony towar-na konic przemowy dygnęłam nie spuszczając wzroku z twarzy lorda. Był zdziwiony i urzeczony moim słowotokiem.
-Uniewinniam ciebie, dziewczyno, jednak będziesz odesłana do stoiska twojego pod eskortą, którą będzie dowodził mój syn. Trevorze, wraz z grupką wybranych wedle twej woli żołnierzy odprowadzisz tę jak widać damę do jej stoiska w mieście.
-Tak jest, ojcze. Travish, Margan, Sario idziecie ze mną.
-Wedle twej woli, panie-mruknął jeden z rycerzy i wszyscy trzej otoczyli mnie z trzech stron, a z przodu stanął Trevor.
Kiedy wyszliśmy z zamku rzekłam chłodno.
-Czy nie sądzisz, panie, że ja powinnam prowadzić, gdyż ja tylko wiem gdzie moje stoisko.
-Och, oczywiście-skinął i przepuścił mnie obok siebie.
Kiedy dotarliśmy do mojego storiska, młodzieniec rzekł do rycerzy:
-Wracajcie do mego ojca, ja chciałbym jeszcze wziąć kobietę na spytki.
Rycerze się skłonili i odeszli.
-Jak cię zwą, dziewczyno.
-Luelle, panie-odpowiedziałam dygając. KIwnął głową i rzekł:
-Zaintrygowała mnie twoja reakcja na próbę kradzieży łuku. Zwykła kobieta by skryła oblicze w dłoniach błagając o litość. A ty...brak mi słów.
-Cóż, jak widać nie jestem zwykłą kobietą.

Trevor?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz