muza

niedziela, 21 września 2014

od Clary CD Kasandra

-Masz na myśli walca?-zapytałam rozbawiona.
-Chyba tak to się nazywało, ale się nie znam.-przyznał.
-A umiesz to tańczyć?-brnęłam dalej.
-Teorię znam.
-Pokaż!-zażądałam krótko. Czasem tak miałam-pomimo mych oczywistych zalet i skromności, czasem budziła się we mnie najprawdziwsza lady, żądająca tego, co chce tu i teraz. Na codzień jednak jestem grzeczna i niewymagająca.
-Ech... niech będzie.
Położył mi dłonie na ramionach. Zaśmiałam się wesoło.
-Na talii mi połóż mi ręce. Na talii, to są żebra, głupcze! O, teraz dobrze. Daj mi lewą rękę. Zegnij ją w łokciu. Ale nie tak! Delikatnie ma być zgięta. Właśnie w ten sposób. A teraz... prawa noga do przodu, lewa do przodu, do góry. Prawa, lewa, góra... raz, dwa, trzy, raz, dwa, trzy.
Tańczyliśmy pod zamarzniętą wierzbą. Zaczął padać śnieg, ale my wciąż tańczyliśmy do niesłyszalnj muzyki. Rytm nadawały nasze serca, bijące w tamtej chwili jednakowo. Od czasu do czasu potrącaliśmy gałązki, które dzwoniły lodem.
Zatrzymaliśmy się, patrząc swoje oczy. Kasander splótł swoje palce z moimi, a ja nieśmiało opuściłam wzrok, przykrywając oczy rzęsami. Mężczyzna wyzwolił jedną ze swoich rąk i delikatnie, za podbródek uniósł moją twarz. Byłam zmuszona-właściwie przekierowana w tamtym kierunku-do spojrzenia mu w oczy. Moje serce przyspieszyło, a ja wiedziałam, że jego też. Nasze wargi się do siebie zbliżyły. Zamknęłam oczy, aby w pełni oddać się chwili. Wszystkie zmysły przestały działać, chciałam, by ta chwila się nie kończyła, byśmy już na wieki stali tam, pod wierzbą bardzo blisko siebie, zpleceni, z sercami jednakowo bijącymi.

Kasander? :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz