muza

środa, 1 października 2014

Od Kasandra -c.d.Ellisabeth

Czyż to nie było piękne? Niczym sen który przemienił się w rzeczywistość. Odszedłem od niej na parę kroków by zmierzyć ją wzrokiem. Jej policzki okryły się taki uroczym rumieńcem a oczy nadal wpatrywały się we mnie. Przygryzała wargę a jej ręce były luźno opuszczone. Westchnąłem.
- Może lepiej wracajmy -powiedziałem i uśmiechnął się. -Chodź dałbym wszystko aby dalej stać tutaj pod tą wierzbą razem z tobą.
- Nasze matki mogą zaczekać -powiedziała tak cicho że prawie nie usłyszałem. Podszedłem znów do niej i objąłem ją w tali. Pochyliłem się nad jej drobną twarzyczką. Dziewczyna zamknęła oczy.
- Nie tym razem moja pani -mruknąłem jej koło ucha i pocałowałem ją w czubek nosa. Zaczęliśmy iść w stronę... Przed siebie bo tak naprawdę to nadal nie wiedziałem gdzie się znajduję. Dziewczyna robiła za przewodnika i to do tego tak uroczego przewodnika. W końcu też doszliśmy do sali audiencyjnej gdzie rozmawiały nasze matki. Spojrzały na nas obydwie tak samo. 
- Gdzie się podziewaliście? -spytały.
- Spotkałam służącą i się zagadałam -powiedziała Clary po czym rozwinęła zdanie-potem jakoś spotkałam Kasandra który stał po prostu i oglądał widoki. A potem się zagadaliśmy jednakże w końcu doszliśmy.
- Tak właśnie było -dodałem dosyć niepotrzebnie ale dodałem...
<Ellisabeth?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz