Walczyłem z Litarem na tępe miecze. Często urządzaliśmy sobie takie mini-turnieje. Zazwyczaj wygrywałem, ponieważ Lit miał jeden słaby punkt-uderzenia zza głowy. Nie potrafił się przed nimi obronić.
Akurat walczyliśmy, a ja zachowałem tenże cios na później. Wtedy Litar postanowił dźgnąć. Już miałem odparować cios, kiedy ponad ramieniem rycerza dojrzałem śliczną dziewczynę-młodą lady Fallon. Zagapiłem się, a Litar przekonany, że cios mu się nie uda dźgnął bardzo mocno.
-Au!-wrzasnąłem i opadłem za ziemię.
-Nie flirtuję się na odległość podczas walki, bratku-zaśmiał się cicho i podął mi rękę. Zignorowałem go. Do Fallon podeszła jej matka.
Przywołała mnie gestem. Natychmiast podbiegłem.
-Witaj, Edwardzie. Moja córka ma jechać na Bal Młodych Dziewic, a po tym co stało się 10 lat temu nie chcę jej wysyłać bez eskorty. Będziesz tą eskortą dowodził.
-Zrobię to z ochotą, pani-skłoniłem się nisko, nie tracąc z oczu młodej lady.
~~*~~
-Ty jesteś Edward. Przywódca mojej eskorty.-stwierdziła Fallon tym swoim delikatnym głosem.
-Tak, zgadza się-dociągnąłem popręg konia-Zawsze do usług, milady. Osiodłać pani konia?
-Mów mi Fallon. Jakbyś mógł, Edwardzie.
W jej ustach moje imię brzmiało tak pięknie, niczym najdoskonalsza poezja. To ciekawe, bo zawsze wydawało mi się takie...przeciętne.
-Więc...co to za Bal Dziewic, pa...Fallon?
Fallon?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz