Pojechaliśmy do Dragon Cave na następny dzień. Wraz z eskortą ludzi Stan'a, którzy zcięli konar dużego drzewa.
-Ten sie nada do tego ciężkiego.-orzekłam i wzięłam się do roboty. Po 2 godzinach łuk był gotowy.
-Wypróbuj go.-podałam mu łuk. Wycelował i strzelił w pień dębu. Strzała wbiła się do połowy długości.
-Nooo...działa. Świetnie działa. Masz potencjał.
-Dziękuję. A wy!-zwróciłam się do ludzi-Zetnijcie konar lipy. To takie drzewo z sercowatymi liśćmi.
Ludzie pokiwali głowami i odeszli. Po półgodzinie wrócili, na szczęście z konarem lipy.
Czekały mnie kolejne 2 godziny pracy i dodatkowa godzina zdobienia, do tego pół godziny malowania.
Po pracy podałam mężczyźnie łuk brudnymi od farby rękami.
-Prezentuje się wystarczająco dostojnie?-spytałam ze śmiechem.
-Jeszcze lepiej niż wystarczająco. Piękny...
-Nie sądzisz o panie, że wypadałoby podziękować?
-Racja-przyznał i pocałował mnie w usta. Nie zareagowałam tylko zamknęłam oczy. Kiedy skończył spojrzałam na niego zdziwiona.
-Szczerze mówiąc, spodziewałam się czego innego.
-Więc się nie podobało?-zapytał chytrze.
-Nie...to znaczy tak...to znaczy...może?
-Pierwszy raz widzę zmieszaną Luelle z Luilów! Cóż to się stało?
Nie odpowiedziałam, tylko tym razem sama go pocałowałam. Objął mnie, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję.
Stannis? xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz