muza

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Od Sireel-C.D. Florence


-Tak przyjacielu. Obawiam się,że i tu zawędrują.- odparłam. -Musimy być na to...
Niestety nie dane było mi dokończyć zdania. W naszą stronę poleciał deszcz długich, lecz drobnych strzał. Kobiety znajdujące się na targu podniosły wrzawę i panikę. Wszyscy kupcy i handlarze zaczęli zbierać swój towar.
-Bracia! -ryknęłam by przebić się przez rosnącą wrzawę. -Zostawcie swoje skarby bo i tak je stracicie! Zabierzcie kobiety i dzieci do króla, a przede wszystkim księżniczkę. Zawiadomcie rycerzy co tu się dzieje, a reszta niech szykuje się do walki!- wskoczyłam na konia i spojrzałam na Flo. -Pani ma, do zobaczenia po bitwie.
Księżniczka wyglądała na lekko zdziwioną, miałam tylko nadzieję, że król nie skaże mnie na śmierć po tym wszystkim. Popędziłam Percheroda bliżej lasów, w których jak zakładałam czaili się dzicy.
Tym razem siedzieli bardzo cicho, czekając na ofiarę. Nie wiem czemu, ale zeszłam z konia i zawróciłam go do miasta. W krzakach doskonale widziałam ich twarze przyozdobione czerwonymi i zielonymi znakami, zaczęli coś szeptać między sobą. Po dłuższym nasłuchiwaniu, ten bełkot zaczynał coś znaczyć. Z tębru i szybkości wymawianych słów wiedziałam, że boją się miecza. Odłożyłam go na ziemię.
-Czego od nas chcecie?- starałam się naśladować ich sposób mówienia. W odpowiedzi zza krzaków wyłoniła się charakterystycznie zgarbiona postać.
Rozpoczęły się chwile ciszy trwające wieczność. Wzajemnie nie spuszczaliśmy z siebie wzroku. Słyszałam nadciągających z oddali wojowników.
-Wracajcie skąd przybyliście!- mruknęłam w taki sam sposób jak wcześniej -I nie pokazujcie się znów.
Dziki przytaknął i ponownie zniknął w krzakach razem z innymi. Jeszcze przez chwilę patrzyłam jak się oddalają, nim rycerze i kupcy przybyli na miejsce.
-Gdzie oni? -przekrzykiwali się jeden przez drugiego. Zapominając o wszystkim odparłam im bełkotem dzikich.
-Odeszli. - zreflektowałam się po chwili.
(Flo? Co tam w zamku?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz