muza

sobota, 31 maja 2014

od Luelle CD Stannis'a


-Mam tylko moją Flyelle-odrzekłam. Roll nadal otwierał i zamykał usta nie mogąc się zdecydować, czy chce powiedzieć to, co chze powiedzieć. Kiedy w końcu się zdecydował, że powie i już w ustach miał piewrszą sylabę, przerwał mu ryk.
Była to wielka niedźwiedzica przy gawrze. Z wnętrza słychać było ciche porykiwania, typowe dla niedźwiadków.
Stanęła na tylnuch łapach, wyższa od któregokolwiek z koni i zaczęła machać w naszą stronę łapami.
-Cóż za piękny łup!-zachwycił się jeden z rycerzy. Wszyscy wycelowali łuki. Chciałam krzyknąć, zaprotestować, wykrzyczeć im w twarz, że nie mogą zabić matki. Ale było za późno. Samica już była najeżona strzałami i padała na ziemię.
-Nie!-wykrzyknełam podbiegając do stworzenia. Z trudem podniosłam jej głowę i spojrzałam w gasnące oczy, w którzych ćmił się tylko promyczek z dawnej dzikości. Jęknęła. Poczułam na twarzy jej oddech, a potem zamknęła oczy i przestała oddchać.
Uwielbialam polowania i w zyciu zabiłam wiele niedźwiedzi, ale nigdy matki z młodymi.
Opuściłam łeb stworzenia z pierwszymi od dawna łzami w oczach i dziwną świadomością, że wiem co teraz zrobić. Podbiegłam do gawry i zajrzałam. W środku była trójka niedźwiedziątek, z czego tylko jedno żywe. To ono tak porykiwało. Skierowało się chwiejnym krokiem do wyjścia, minęło mnie i ponownie wydało z siebie ryczek.
Podeszło do matki i zaczęło ją trącać nosem i lizać po pysku. Rycerze patrzyli na to ponuro. Podniosłam malucha. Jeden z nich sięgnął po łuk.
-Nie ruszaj się, panienko!
-Nie!
W ostatniej chwili uskoczyłam i strzała wycelowana w dziecko trafiła w pień drzewa.
-Na mózg ci padło!? Zabiliśmy mu matkę, teraz je przygarniemy-powiedziałam stanowczo, wskakując na Flyelle. Stannis patrzył na mnie z podziwem. Ukryłam rumieniec tuląc twarz do futerka malucha.
-Nazwę cię Omega-powiedzialam-Bo zostałeś ostatni żywy.

Stannis?

Od Stannis'a cd. Luelle

Gdy słońce było w zenicie, stałem już z koniem pod bramami zamku.
Musiałem (niestety - zabrać ze sobą 2 osoby). Nie długo potem przybyła
Luelle.
- Witaj! - Powiedziałem uśmiechając się.
- Witam - Odpowiedziała mi tym samym.
- Wiesz... Poznaj proszę naszych dzisiejszych towarzyszy - Powiedziałem
z widocznym grymasem - To jest mój kochany kuzynek.. - Uśmiechnąłem
się słodko ~ za słodko, wskazując na uśmiechającego się okropnie
kuzyna - Rollo Leif. Syn, siostry mego ojca. Oraz jego przyjaciel oraz
mój 2 towarzysz z którym przyjechałem do Rock Raven, Kryptus Morvil.
- Witam, piękną panią! - Powiedział mój "kochany" kuzynek całując dłoń
Luelle z obleśnym uśmiechem. Kryp tylko jej skinął głową.

Po chwili ruszyliśmy do lasów, które wcale nie były tak daleko.
- Stop! - Zawołałem gdy ledwo co odeszliśmy od zamku. - Wybacz
Luelle ale muszę się wrócić!
- Coś się stało? - Zapytała
- Nie, zapomniałem zabrać ze sobą Serbera.!
- Boże, nie! - Jękną Rollo
- A kim on jest?
- To jego "towarzysz" do grobowej deski - Powiedział znudzonym głosem a ja już kierowałem się w stronę bramy od zamku.

Po niecałych kilku minutach wróciłem z Serberem.
- Wybacz mi ale on uwielbia polowania.
- Nic się nie stało. - Uśmiechnęła się. - To wilk?
- Tak. Jest przy mnie od 7 roku życia.
- Ładny.
- Dziękuję - Ruszyliśmy znowu. - A ty jakiego masz towarzysza?
Zacząłem rozmowę ignorując Rolla który na upartego chciał się
wciąć do rozmowy.

<Luelle?>

piątek, 30 maja 2014

od Luelle CD Trevor'a

-Jestem Luelle, wyrabiam łuki i inną broń drewnianą. Sama się pasjonuję łucznictwem.
-Widzę, że mamy podobne zainteresowania-uśmiechnął się.
-Na to wygląda.-odrzekłam spokojnie.
Zerknęłam w stronę mojego stoiska. Żaden łuk nie został.
-Ile się należy za ten łuk?-spytałm.
-10 talarów.
-Ouu...a może być pięć plus ładny uśmiech?
Trevor syknął.
-Nie radzę, Ogarze! Kiedy jeden z naszych rycerzy próbował się z nią tragować, aż w końcu ten łuk ukraść, ucierpiał na honorze!
Wyprostowałam się dumnie. Byłam prawie wzrostu Stannisa.
-Czyli równe dziesięć?-westchnął.
-Nie trudź się, Ogarku, ten łuk to prezent dla ciebie i płacę ja. A właśnie, ile się należy, Luelle za całość?
Policzyłam szybko w głowie(owszem umiem liczyć-staruszka, która mnie przygarnęła była wykształcona)
-50 talarów.
-Ufff! No nic, proszę.
Trevor wysupłał z sakiewki zapłatę i mi podał.
-Dziękuję-dygnęłam.
-Ogar, weź odpraw panią razem ze stoiskiem do miasta, co? Ja jestem zajęty.
-Poświęcę się, Trevorze!-powiedział Stannis, ale takim tonem, jakby nie traktował tego wcale jak poświęcenie.
~~~~~~
W mieście, kiedy już reszta rycerzy postawiła moje stoisko na miejscu i odeszła zagadnął:
-Powiedziałaś, że lubisz łucznictwo.
-Uwielbiam.
-Jutro wybieram się na polowanie z nagonką. Wyprawisz się.
-To wielki zaszczyt.
-A zatem do zobaczenia jutro, gdy słońce będzie w zenicie, chcę cię widzieć z koniem pod bramami zamku.

Stannis?

Od Florencee(i chwilę Egara) -c.d. Trevor'a

Wiedziałam, że zaraz ojciec odezwie się i to nie będzie miłe przeżycie.
- Mogłaś zginąć! –powiedział –Ile tysięcy razy mam ci powtarzać, że polowanie to nie jest zajęcie dla młodych dam w twoim wieku! Mogłoby ci się coś stać! Nie wybaczyłbym sobie tego a w szczególności tobie młody człowieku! –wrzeszczał na cały dwór, że pewnie i na murze go słyszeli, –Lecz przyznam, że niedźwiedzica to piękna zdobycz i jestem z was dumny.
Popatrzeliśmy po sobie a potem na niego z niedowierzaniem. Naprawdę był ze mnie dumny! Z nas był dumny, bo upolowaliśmy niedźwiedzia, ale coś czułam, że to nie był koniec monologu i gdzieś był haczyk.
- A teraz Flo przebierzesz się i wrócisz do nas za godzinkę lub dwie. Mamy tu do obgadania. Ty młody człowieku zostajesz, bo to z tobą chcę porozmawiać –powiedział i odprowadził mnie wzrokiem
Naburmuszyłam się i przybrałam kolor twarzy dojrzałej malinówki. Odwróciłam się napięcie i z przygryzioną wargą poszłam do mojej służki oraz do starej niani która nadal miała mnie wychowywać.
(Oczami Edgara)
-Tak, więc młody człowieku –zacząłem i spojrzałem na ojca Trevora wzrokiem, który mówił „będę łagodny. Naprawdę” –To, co zrobiliście było niebezpieczne, ale zauważyłem poprawę po między waszymi relacjami. Będę tu jeszcze przez 3 dni i mam nadzieje, że będziecie już oficjalnie narzeczeństwem. Wiesz, że tylko szargasz jej reputacją? Ptaszki ćwierkają. Mówią, że ty jesteś zwycięzca podwójny, że sam zabiłeś niedźwiedzia i że zdobyłeś moją córkę.
- To my razem zabiliśmy niedźwiedzia –powiedział i spojrzał z pomocą na ojca
- Trevorze nie godnie jest szukać pomocy, gdy jest się przed królem –powiedziałem –W końcu i ty możesz nim kiedyś zostać, jeśli choroba bądź przegrana walka mnie zabiją. Wtedy, kiedy będziesz miał przed sobą tysiąc ludzi. Czy będziesz szukał pomocy u ojczulka młody lordzie? I on będzie zajęty siedząc tu. Lecz wracając do naszej rozmowy. Gdyby jechała obok na koniu i jakimś cudem za wami niedźwiedź wtedy i ona liczyła się do zwycięstwa. Plotki głoszą, że uratowałeś ją, inni idą za prawdą waszą, bo znają Flo i jej wyczyny w królewskich lasach.
- A co takiego zrobiła? –spytał
- Zabiła innego –powiedziałem chłodno. Każdy znał tą legendę a Miriam i jej mąż Danfel widzieli to na własne oczy. Lecz oczywiście nie było tak, że wszyscy uwierzyli, bo niektórzy nie wierzyli w innych i mówili że po prostu małą sarenkę zabiła. –Sama też zabiła dwa razy większą niedźwiedzicę i to mogę przyrzec na własną głowę, iż nie zmyślam, bo zrobiła to na moich oczach.
-, Czyli co mam zrobić? –spytał
- Trevorze, że tak to ujmę. Robisz z siebie idiotę czy nim jesteś? –warknąłem po chwili jednak pomału się uspokajając –Mówiłem ci co masz zrobić gdyż masz 3 dni bo chcę przy tym być a jak nie to… Po prostu tego nie zobaczę –zaniosłem się niskim głębokim śmiechem a Lord był blady jak kreda.
(Oczkami Flo)
Przebrana w kolejną nową suknię. Chodź uważałam, że moja stara nie była niczego sobie. Przyszłam do nich i od razu palnęłam.
- Ojcze my jesteśmy jak Ying i Yang –powiedziałam –A bogowie nie jak Tristan i Izolda albo Romeo i Julia czy też Yaxela i Iros*. Nie mówię, że go nienawidzę czy też nie kocham po prostu mówię, że zmuszanie nas jest złe i koniec! I w ogóle to, co tak cicho jesteście? –podniosłam brew
Doszło do mnie, że się zagalopowałam bo powiedziałam „Nie mówię, że go […] nie kocham”. Spojrzałam na nich i znów zaczerwieniłam się ja burak.
<Trevor?>

Od Florencee -c.d. Sireel

Gdyby naprawdę był by mężczyzną ani mi się śniło pojechać z nim do lasu. Lecz długie rzęsy i dziewczęce oczy jak i delikatne rysy twarzy zdradziły ją.Wsiadłam na Illiadę po czym spojrzałam na innego kupca.
- Ty! -wskazałam go palcem chodź wiedziałam że to niegrzeczne -Przypilnujesz jej interesu. Jeśli chodź jedna rzecz zginie z jego stoiska to przyrzekam że będziesz bez ręki podobnie jeśli coś sprzedasz i sprzedasz nie tak jak powinieneś. Tak więc marz słowo księżniczki a zarazem króla Edgara.
Handlarz skinął głową i zajął miejsce przy stoisku dziewczyny.
- Skąd będziesz wiedziała iż ukradnę coś broń boże? -spytał uśmiechają się i ukazując puste przerwy między zębami.
- Mam swe ptaszki które oczy swe mają wszędzie zacny handlarzu -powiedziałam i spojrzałam na dziewczynę -Prowadź mocium panie.
Dziewczyna delikatnym kłusem ruszyła przed siebie a ja za nią. Gdy byliśmy już daleko wiatr zawiał ściągając z jej głowy nakrycie. Włosy się rozwiały na każdą stronę świata.
- Ja to wytłumaczę -powiedziała tym razem piszczącym głosem -Ja tylko tak potrafię zarabiać.
- Rozumiem cię i nie pisnę ni słówkiem o tobie panno -zaśmiałam się -Jak cię zwą?
- Sireel moja pani -powiedziała i odwróciła wzrok
- Nie pani a Flo. Jestem od ciebie młodsza -zauważyłam
- Ale wyżej urodzona dlatego też powinnam się do ciebie zwracać pani -powiedziała
- Tak się Sireel pokarz mi te lasy o których wspomniałaś -uśmiechnęłam się -Nie byłam głupia dziewczyno, gdybyś była takim handlarzem jak tamten nie zgodziłam bym cię ale zdradziły cię dość wydatne biodra, długie rzęsy i kształt twarzy za delikatny na handlarza. Lecz nie martw się większość handlarzy nawet tego nie zauważy. Umieją tylko rozróżniać tylko monety. Oprócz ciebie.
<Sireel?>

czwartek, 29 maja 2014

Od Trevora cd. Luelle

- Widać, widać - Uśmiechnąłem się lekko - Może pokażesz mi
ten łuk który mój pożal się boże, rycerz chciał skraść?
- Oczywiście! - Powiedziała z uśmiechem i po chwili podała mi
piękny łuk- Proszę panie..
- Trevorze...
- Trevorze..
- Piękny - Powiedziałem uśmiechając się - Dam ci za niego
10 talarów. - Powiedziałem zaskakując tym dziewczynę - wiem
nawet komu go podarować. Mój kuzyn jest miłośnikiem
łuków. - Dodałem uśmiechając się lekko - Znajdzie się może
trochę łuków, dla moich zamkowych łuczników? - Zapytałem po
chwili namysłu - Ojciec wczoraj oznajmił mi, że potrzebujemy
nowych dla nich. Muszą być użyteczne oraz ładnie się prezentować.
Chyba wiesz o co mi chodzi prawda? Wiec znajdzie się może kilka?
Oczywiście zapłacę za nie i wątpię byś była niezadowolona z takiej
zapłaty. Hym?
- Oczywiście, że się znajdą pa... - Zaczęła lecz przerwała pod moim
wzrokiem - Trevorze..
- Doskonale! - I obróciłem się by wypatrzeć jakiś rycerzy - Wy! Rycerze,
Chodźcie tu! - Zawołałem do nich
- Tak, panie? - Zapytał jeden kłaniając się.
- Przenieście stoisko pod zamek. A ty proszę chodź ze mną tam
dobierzemy łuki bo łucznicy sami powinni dobrać dla siebie łuki
a i szkoda by było zostawiać stoisko bez właściciela! - Powiedziałem
ucieszony i zaprowadziłem zaprowadziłem ją, tym razem, do zamku.

~*~

- Trevorze! - Usłyszałem wołanie ojca gdy razem z Luelle dotarliśmy
do zamku.
- Tak ojcze? Coś się stało? - Zapytałem
- Nie, nie wręcz... - Przerwał gdy dostrzegł Luelle
- Witam znowu panie. - Powiedziała do mego ojca
- Witaj panno Luilówno. - Odpowiedział po czym spojrzał na mnie pytająco.
- Tato przyprowadziłem tu Luelle ponieważ, gdy doszliśmy do jej
stoiska które właśnie za nami stoi, poprosiłem o pokazanie tego łuku
który nasz rycerz chciał skraść i moim skromnym zdaniem jest przepiękny
i wydaje się być również użyteczny i pomyślałem, że spodoba się
Ogarowi.. - Powiedziałem ale gdy poprawiłem się szybko - Znaczy Stannis'owi
Ale również mówiłeś, że potrzebujemy użytecznych i ładnie prezentujących
się więc.... - Powiedziałem pokazując ręką na Luelle i stoisko
uśmiechając się do niego.
- Dobrze. Więc ty, możesz wziąść tą młodą damę i iść zobaczyć kto
jest w sali w której już panna Luilówna miała okazję gościć a ja wraz
z łucznikami przeglądniemy towar jeśli panna nie ma nic przeciwko? - Zapytał.
- Nie. Nie mam.
- Dobrze to wezmę tylko łuk a zapłacę ci za niego po tym jak oni
sobie wybiorą wtedy za wszystko razem zapłacimy, dobrze? - Spytałem
ale ona tylko pokiwała głowa.

~*~

Szliśmy do sali rozmawiając o różnych rzeczach gdy już jednak
tam dotarliśmy i weszliśmy przeżyłem szok na środku sali stał
Mój kuzyn Stannis który ma pseudonim "Ogar".
- Ogar! - Krzyknąłem wtedy gdy on krzyknął - Trev - I rzuciliśmy się
do siebie ściskając.
- Tak długo nas nie odwiedzałeś! Właśnie mam dla ciebie prezent!
Luelle podasz łuk? -Spytałem dziewczynę, która przez ten czas mojego
witania z kuzynem, trzymała łuk.
- Proszę dla ciebie ty miłośniku łuków!
- On jest piękny! Dziękuję!
- Ale to zasługa Luelle, która go wykonała. - Pochwaliłem ją przednim,
wtedy też chyba pierwszy raz zwrócił swą uwagę na dziewczynę.
- A kim jest ta piękna dama? - Zapytał uśmiechając się figlarnie.
I podchodząc wyciągając jej rękę, a gdy ucisnęła ją on obrócił jej dłoń
i pocałował przedstawiając się.
- Nazywam się Stannis Viserys Carvor i jestem rycerzem z Dragon Cave,
mój pseudonim to Ogar.
- Co nie za bardzo podoba się mojemu ojcu - Mruknąłem ale on to zignorował.
- Oraz jestem kuzynem tego tu niedorozwiniętej krowy - Powiedział za
co dostał z łokcia w bok - oraz siostrzeńcem Lorda, wuja Ragnar'a. - Zakończył
swój wywód lecz na koniec tylko rzucił jeszcze pytanie - A ty kim jesteś?

<Luelle? XD>

Rycerz-Stannis Viserys Carvor

Imię: Stannis Viserys
Nazwisko: Carvor
Pseudonim: Ogar
Wiek: 18 Lat
Królestwo: Dragon Cave
Stanowisko: Rycerz
Aparycja: Stannis jest wysokim, mocno zbudowanym i wysportowanym
mężczyzną o brązowych włosach i ciemnych zielonych oczach w których
można zobaczyć albo rozweselone ogniki albo wściekłe błyskawice.
Charakter:
Wady: Nie lubi się podporządkowywać innym - Kim kol wiek by nie była
ta druga osoba. Jest uparty i zawsze musi postawić na swoje. Jest też
czasem aż za bardzo pewny siebie. A gdy wybuchnie staje się wredny,
złośliwy, drwi wtedy z innych może także krzyczeć czy wrzeszczeć a jeśli
to jest coś poważniejszego to może się nawet rzucić z pięściami na drugiego
mężczyznę.
Zalety: Stan jest odważny i waleczny. Zawsze broni słabszych i jeżeli może
komuś pomóc zrobi to, nawet jeśliby miałby zakaz od samego króla.
Jest również wybuchowy. Stan jest poważny oraz mimo wszystko i nawet
jeśli nie zawsze to po nim widać - Żartowniś. Uwielbia się wygłupiać,
śmiać i dobrze bawić co nie znaczy że nie jest również poważny - Jest
a czasem nawet za bardzo. Dlatego też trzeba uważać bo bardzo szybko
z miłego, roześmianego mężczyzny może po prostu wybuchnąć.
Ma również 1 zasadę która dla niego jest ważniejsza od reszty i której
nawet gdy "wybuchnie" się trzyma.. Czyli, nieważne jak wściekły czy pijany
czy co kol wiek, to NIGDY nie tknie w żaden sposób kobiety brew jej woli
i NIGDY nie uderzy kobiety kim kol wiek by nie była.
Rodzina: Ojciec - Syriusz Carvor, matka - Morgana Carvor. Brat matki
Ragnar Lothbrok, zmarła ciotka, żona Ragnara Lagertha oraz ich zmarła
córka Lilianna, kuzyn Trevor Lothbrok. Siostra matki Seletra Haraldson
oraz jej mąż Edwin Haraldson. Dziadek od strony matki Orion Lothbork
oraz kuzyn ze strony ojca [jego siostry syn] Rollo Leif.
Zainteresowania: Jazda Konna, spacery z Serberem po lasach,
polowania,łowy oraz strzelanie do celu z łuku i walka na miecze.
Jest miłośnikiem łuków.
Historia: Stan jest synem jednego z rycerzy z Dragon Cave, Syriusza Carvor'a
oraz córki byłego Lorda [a siostrą teraźniejszego i ciotką przyszłego]
Raven Rock, Morgany Carvor z domu Lothbrok. Stan ma kuzyna tam od strony
matki - Trevora który jest od niego o rok młodszy. Dziadek za życia chciał
by zamieszkał w Raven Rock bo miał co do niego "plany". Jego ojciec za,
którego wyszła moja matka nie chciał jechać bo wolał zostać w swoim,
rodzinnym królestwie a matka która wyszła za niego nie tylko dlatego, że jej
ojciec tego chciał ale również z miłości do rycerza, odmówiła ojcu i została
z mężem. Wychowywał się na szlachcica, lecz postanowił w wieku 16 lat
postanowił pójść w ślady ojca i został rycerzem. Stan nie lubił swego dziadka
dlatego też nigdy za jego życia z własnej woli nie przyjeżdżał do Raven Rock.
Dopiero po jego śmierci zaczął wędrować między Raven Rock a Dragon Cave,
odwiedzając wujka i kuzyna. Czasem też jeździ do Kingdom Kings do swej
drugiej ciotki i jej męża, Saletry i Edwina Haraldson'ów .
Informacje poza: Na plecach ma jedną długą szramę od bata.
Jego towarzyszem jest wilk - Serber, który gdy miał 7 lat uratował mu życie.
Zauroczenie: Luelle
Żona: Luelle
Towarzysz: Serber
Koń: Mako
Inne zdjęcia: 1,2,3,4,5
Login: Dinoteria

Od Trevora cd. Florencee

Gdy dojechaliśmy do zamku przed wejściem stali nasi ojcowie - No tak
w końcu nie mieli pojęcia gdzie byliśmy. Właściwie nikt nie wiedział
a trochę nas nie było, plus przed zniknięciem się pokłóciliśmy z nimi.
- Jesteście! Do licha gdzież wy byliście! Wszędzie was z Królem
szukaliśmy. Nawet Straż wysłałem do lasów, łąk i wszędzie gdzie się dało!
Krzyczał mój ojciec.
A ja tylko zsiadłem z konia i jak przystało na mężczyznę pomogłem również
Flo - Co wcale nie było potrzebne ale co tam.
- Wybacz ojcze, Królu. - Skłoniłem się lekko do oby dwóch. - Razem z twą
córką, Królu poszliśmy na konie i ścigaliśmy się na polanie gdzie zawsze
chodzę z ojcem. Później poszliśmy do lasu z łukiem i kuszą na małe,
polowanie. - Ja zakończyłem, a Flo kontynuowała za mnie/
- Wtedy usłyszeliśmy ryk i niedźwiedzicę która jest na grzbiecie mego konia
ojcze. Gdy oddaliśmy po dwa strzały niedźwiedź padł a my musieliśmy
przenieść go na konia, bo żal by było porzucić taki skarp! - Powiedziała
uśmiechając się lekko w moją stronę - Prawda Trevorze?
- Prawda Florencio! - Odpowiedziałem również się uśmiechając.

<Flo? Królu?^^ >

poniedziałek, 26 maja 2014

Od Sireel -C.D. Florence

Spojrzałam na postać księżniczki. Nie zawsze spotykam tak niezwykłych gości.
- Pani ma, z szacunkiem do twej osoby i rodu twego pieniędzy jakichkolwiek od ciebie przyjąć nie moge. Okradać rodzinę królewską to wstyd i hańba -odłożyłam pieniądze na jedwabną chustke i podałam jej razem z gronostajem.
- Mówiłam, zwrotu nie przyjmuję -powiedziała z uśmiechem.
- Droga pani, nie każ się prosić. Pozwól mi, twemu poddanemu, przeciętnemu handlarzowi ze wsi co sprzedaje te oto podróbki cennej biżuterii ażeby uczciwy żywot wieść bym skóre tą mógł ci podarować, uczyń mi ten zaszczyt o wielka pani - z każdym słowem byłam coraz bliższa klęczenia u stóp księżniczki.
-Nie wygłupiaj się - stwierdziła dziewczyna.
- Jaśnie pani może pozwoli bym pokazał jej piękno naszych lasów?- wyprostowałam się i przywołałam Percheroda do siebie. -Więc jak droga pani?
Ogier odruchowo oparł się na łokciach przednich nóg i pochylił łeb.
- Długo trenowałeś tego konia?- księżniczka spojrzała zdziwiona na srokacza.
- Gdzieżby to, uparte to zwierzę manier na było na dworze poprzedniego właściciela pani. Jak więc, czy uczynisz milady mi ten zaszczyt?-zapytałam kłaniając się, kątem oka spoglądając na kolegów handlarzy. Któregoś musze poprosić o przypilnowanie interesu, wiadomo przecież, że księżniczka jest najważniejsza.

(Florence?)

środa, 21 maja 2014

od Luelle do Trevor'a


-Łuki! Sprzedaję zdobione łuki!-krzyczałam na zatłoczonej ulicy. Podszeł do mnie rycerz:
-Daj mi no, panienko najładniejszy, jaki masz.
Wzięłam w ręce łuk z wygrawerowanymi motymami roślinnymi.
-To najlepiej udany, jaki zrobiłam. Tu jest tojad mordownik, chroniący właściciela od upiorów i zjaw, a tu pnąca lilia, która daje czystość strzału, a jeśli byłby to strzał śmiertelny uniewinni strzelca. Tu jest bluszcz zapewniający precyzję i dotkliwość ataku.
-Dawaj, panienko i nie gadaj.
-Och oczywiście dam-za pięć talarów
-Słucham!? Lepszy kupię za dwa! Maksymalnie trzy, to moje ostatnie słowo.
-Cztery i jedna drachma.
-Trzy i pięć drachm.
-Pan żartuje! Nie sprzedam najlepszego wyrobu za byle trzy talary!-prychnęłam.
-Trzy i pięć dukatów.
-Trzy talary, osiem dukatów i dwie drachmy!
-Męczysz mnie! Po prostu wezmę sobie ten łuk!
Sięgnął ręką po leżącą na stole bron jednak ja byłam szybsza. Chwyciłam inny łuk, przeskoczyłam stół i założyłam cieciwe na szyję mężczyzny. Syknęłam mu do ucha:
-Okrada waćpan dziewicę? Samotną, bez męża do obrny. Wstyd i hańba.
-Puść...mnie...czarownico...-wystękał. Miałam się zaśmiać, ale odciągnęły mnie silne ręce.
-Staniesz przed naszym lordem!-syknął m w uha,prz okazjizapluwając j i chuchając na nie smierdacm oddecem pachącym baraniną i alkoholem. No pięknie.
****
-Ta oto dziewczyna śmiała sprzeciwiać się woli rycerza oraz zaatakowała go, popisując się niezwykłą siłą i zręcznością! Domagam się, o panie, aby spalono ją na stosie pod zarzutaem czarownictwa!
Patrzyłam niewzruszona prosto w oczy lorda. Spalą mnie? Trudno, sumienie mam czyste, pójdę do raju. Nie spalą mnie? Trudno, więcej się nie pokażę w Raven Rock.
Obok króla stał młodzieniec. Był przystojny, ale poważny. Ale to przecież syn lorda.... powróciłam spojrzeniem do lorda.
-Czy masz coś na swoją obronę, kobieto?
-Tak, o panie, jeśli można-zaczęłam-Pański rycerz chciał kupić ode mnie pięknie zdobiony łuk, do którego byłam przywiązana. Targowałam się z nim dzielni, lecz jeśli o panie pozwolicz na obrazę rycerza, wykazał on się hańbą usiłując kradziezy na samotnej kobiecie bez męża do obrony. Musiałam więc jakoś sobie poradzić, aby nie utracić darmo łuku wartego pięciu talarów. Przyznaję, skoczyłam przez stół i chwyciłam w tym czasie łuk, którego cięciwę zarzuciłam na szyję mości rycerza, jednak było w tym więcej elementu zaskoczenia, niźli siły nadludzkiej, którą nie dysponuję, tego panie, możesz być pewien. Nie jestem również, mój panie łaskawy czarownicą. Tyle mi do czarownicy, ile panu do chłopa. Czyli nic. Jeśli zatem pan mój byłby łaskamy, proszę mnie uniewinnić abym mogła wrócić do mego stoiska i zgodnie z prawem sprzedawać własnoręcznie robiony towar-na konic przemowy dygnęłam nie spuszczając wzroku z twarzy lorda. Był zdziwiony i urzeczony moim słowotokiem.
-Uniewinniam ciebie, dziewczyno, jednak będziesz odesłana do stoiska twojego pod eskortą, którą będzie dowodził mój syn. Trevorze, wraz z grupką wybranych wedle twej woli żołnierzy odprowadzisz tę jak widać damę do jej stoiska w mieście.
-Tak jest, ojcze. Travish, Margan, Sario idziecie ze mną.
-Wedle twej woli, panie-mruknął jeden z rycerzy i wszyscy trzej otoczyli mnie z trzech stron, a z przodu stanął Trevor.
Kiedy wyszliśmy z zamku rzekłam chłodno.
-Czy nie sądzisz, panie, że ja powinnam prowadzić, gdyż ja tylko wiem gdzie moje stoisko.
-Och, oczywiście-skinął i przepuścił mnie obok siebie.
Kiedy dotarliśmy do mojego storiska, młodzieniec rzekł do rycerzy:
-Wracajcie do mego ojca, ja chciałbym jeszcze wziąć kobietę na spytki.
Rycerze się skłonili i odeszli.
-Jak cię zwą, dziewczyno.
-Luelle, panie-odpowiedziałam dygając. KIwnął głową i rzekł:
-Zaintrygowała mnie twoja reakcja na próbę kradzieży łuku. Zwykła kobieta by skryła oblicze w dłoniach błagając o litość. A ty...brak mi słów.
-Cóż, jak widać nie jestem zwykłą kobietą.

Trevor?

Od Florencee -c.d. Trevor'a

- No bo mój -zaśmiałam się i poklepałam go po ramieniu -Widzisz jesteśmy jak ying i yang podczas polowań. Tylko teraz co zrobimy z tym miśkiem... Pojadę po paru rycerzy...
-A jak cię jakieś zbiry wezmą i okradną? -spytał z udawaną troską.
Dałam mu z łokcia w żebra i wyszczerzyłam zęby.Po czym dygając spojrzałam na niego.
- Chyba dam sobie radę cny lordzie -zaśmiałam się -A poza tym mam łuk.
- Ach no tak... Lecz i tak jest nadal szansa że cię porwą. Flo to jest las a do miasta kawałek drogi. Lecz i niedźwiedzia nie zostawię bo cenną zdobyczną jest ten okaz.Jeszcze by wilki go zjadły.
- No szybka decyzja -powiedziałam -Trzeba jakoś go przewieźć a rzeźnik będzie w niebo wzięty i skóra będzie z niego niezła. Możemy go ciągnąć albo przełożyć przez mojego konia. Ja mogę się przejść.
- Wszystko dobrze tylko TY nie powinnaś chodzić -powiedział -Jeszcze jak dojedziemy do miasta... Wykluczone. Ja będę szedł a ty wsiądziesz na mojego konia.
- Lord który idzie obok konia z przewieszonym niedźwiedziem i konia z księżniczką na grzbiecie...Nie sądzę jeszcze mogą coś pomyśleć...Może obydwoje wejdziemy na twojego konia wtedy wjedziesz bardziej jako zwycięzca -powiedziałam i spojrzałam na niego z uśmiechem.
- Tylko jakoś trzeba miśka przewiesić przez konia -zauważył.
Gwizdnęłam a klacz znalazła się koło mnie. Gest dłonie i prawie że się położyła lecz nie tak by cokolwiek sobie złamać. Powoli przewiesiliśmy miśka przez konia i obwiązaliśmy jakoś go by nie spadł. Wyglądało to nawet nieźle. Klacz miała na sobie niedźwiedzie futro i pewnie jej było jeszcze cieplej niż jest. Podeszliśmy do konia Trevora. Chłopak wsiadł pierwszy a ja bez jego pomocy za nim.
- Nie będziesz miłaa nic przeciwko jazdy na oklep? -spytał po czym dodał -Jak chcesz możesz się mnie chwycić w pasie.
- Chyba śnisz -zaśmiałam się
- Wolałem się upewnić -powiedział i ruszył kłusem podobnie klacz.
Jednak to było dla większego bezpieczeństwa. Musiałam go chwycić w pasie bo inaczej wylądowała bym na ziemi. Mruknęłam coś pod nosem typu " Później to wymażę z pamięci" i usłyszałam śmiech Trevora.
<Trevor?>

wtorek, 20 maja 2014

Kupiec Luelle Luilówna

Imię:Luelle
Nazwisko: Luilówna
Pseudonim:Śmiała
Wiek:15
Królestwo: Raven Rock
Stanowisko: kupiec
Aparycja: Luelle posiada długie, brązowe włosy opadające aż do pasa. Zazwyczaj jednak je spina. Ciemnoniebieskie oczy świdrują na wylot i nigdy nie opadają nieśmiało w dół. Pełne usta, często wykrzywione w drwiącym uśmieszku. Dziewczyna ma ostro zarysowaną szczękę, przez co wrażenie zadziorności potężnieje. Wysoka.
Charakter:
Wady:Luelle jest śmiała i niezależna, nie słucha co się do niej mówi. Zuchwała, nigdy nie spuszcza wzroku i cąłą swoją postacią rzuca wyzwanie.
Zalety: jak na kobietę bardzo odważna i sprawna fizycznie. Kiedy się ją oswoi zyska się towarzyszkę i wiernego kompana. Lojalna, przysięgę traktuje jako świętość i nigdy nie wpadłaby, żeby ją złamać. Honorowa.
Rodzina: Rodzeństwo-Kirsten i Idionus. Rodziców nie znała.
Zainteresowania: walka, strzelanie z łuku, targowanie się, szycie, rzemieślnictwo.
Historia: nie poznała rodziców, matka umarła przy porodzie trojaczków, a ojciec uciekł. Zaopiekowała się nimi staruszka, która przypadkiem znalazła trójkę noworodków porzuconych w lesie. Dorastali razem do 13 roku życia-potem dobra kobieta umarła, a rodzeństwo rozesżło się do trzech różnych królestw
Informacje poza: wyrabia piękną broń.
Zauroczenie: Stannis
Mąż:Stannis
Towarzysz: brak
Koń:Flyelle
Inne zdjęcia: brak
Login: juda

Od Nymieri-c.d. Darena

- Jasne mój panie -powiedziałam i dygnęłam z opuszczoną głową -Jutro mnie nie ma...
- Nie mówiłem że chcę abyś się wynosiła -syknął przez zęby.
Spojrzałam na niego. W gardle poczułam ucisk a oczy naszły mi łzami. Obiegłam jak najszybciej nie chciałam bym chodź słyszał jak szlocham. Byłam przyzwyczajona do tego traktowania ale jego zachowanie raniło mnie dogłębnie. Nadal nie wiedziałam gdzie mogę spać więc żeby się nie narzucać wróciłam do sali gdzie stało się to czego musiałam zapomnieć. Położyłam delikatnie głowę na fortepianie i zasnęłam.Wiedziałam że rano będę chodziła jak połamana i nie będę mogła się wyprostować ale zawsze mogę powiedzieć że zasnęłam podczas grania. Obudziłam się w zupełnie innym miejscu. Zauważyłam że Sue stoi nad mną. 
- I jak się spało na fortepianie -zaśmiała się -Dobrze że sir Gendry cię zauważył i tu przyniósł. Co ty tam robiłaś o tak późnej porze?
- Grałam a potem momentalnie zasnęłam -uśmiechnęłam się blago i podniosłam. z drewnianego małego łóżka. Każda kość mi strzykała a kręgosłup bolał jak oszalały. Jeśli będę jeszcze dziś obierała stertę ziemniaków do mój kręgosłup mi następnego dnia odmówi posłuszeństwa i nie wstanę.
- Dziś przyjeżdżają goście lorda a nie ma skrzypka -powiedziała -Lord mówił abyś zagrała.
- To bardzo miłe z jego strony -starałam się na obojętny ton.
- Tak, lord jest bardzo miły -powiedziała Sue z uśmiechem a ja sama też próbowałam u siebie wymusić uśmiech na marne -Nie cieszysz się?
- Tak tylko ten kręgosłup mnie boli -powiedziałam -Lecz nie martw się dam sobie radę.
Weszłam do kuchni i chwyciłam szybko małą piętkę bochenka.Wyszłam z niej w jadalni śniadanie jadł lord. Szybko przełknęłam piętkę i dygnęłam koło niego.
- Życzę smacznego mój panie -powiedziałam -I dziękuję że nadal mogę tu mieszkać. Jest lord nad wyraz miłosierny dla mnie. Słyszałam że mam grać...
Lord skinął głową. I wziął gryza kromki.
- Tak. Sama mówiłaś że dobrze grasz -uśmiechnął się blado jak by nadal rozpamiętując to czego nie było.
- Wspominałam tylko lecz i tak to zaszczyt grać na twoim dworze panie -powiedziałam robiłam tak jak mówił nawet nie wspominając o tym co się nie zdarzyło. -Oraz przepraszam...
<Daren?>

Od Darrena - C.D Nymerii

Stałem spokojnie, chociaż w środku emocje mną szargały. W pierwszej chwili nic sobie nie pomyślałem, byłem zbyt zakłopotany całą sytuacją, jednak wziąłem się w garść i spojrzałem na kompletnie zawstydzoną dziewczynę. Nie miałem zamiaru krzyczeć i obudzić pół zamku, jeszcze starsza sprzątaczka zaczęłaby roznosić plotki, a jak wiadomo po wsiach się wszystko rozniesie i stracę swoją godną reputację.
- Pora spać -rzuciłem lodowatym tonem i natychmiast wyszedłem z sali. Nie miałem siły, ani ochoty jej dogryzać w końcu dziewczyna nie ma co z sobą zrobić. Nie wyrzucę jej z królestwa, nie tego mnie uczono. Pospiesznie wpadłem do komnaty i zamknąłem za sobą drzwi. Ta sytuacja mnie przerosła, zacząłem myśleć i spacerować po pokoju. Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi. Chrząkłem kilka razy.
- Kto tam? -zapytałem normalnym tonem.
- N...-cienki głosik zawiesił się. Wiedziałem, że to Nymieria. Nie miałem ochoty jej widzieć, ale ostatecznie otworzyłem drzwi od komnaty i wpuściłem dziewczynę do środka, po czym zacząłem mówić:
- Nikt się nie może o tym dowiedzieć -warknąłem wściekły- Zapominamy o tym co się wydarzyło i nie wracajmy do tego.
(Nymeria?)

Od Trevor'a cd. Florencee

- Flo złość piękności szkodzi - Odpowiedziałem i zaśmiałem się lecz
potężny ryk zagłuszył go. Szybko odwróciliśmy się w stronę, z którego
doszedł ryk i stanęliśmy jak wryci. Przed nami stała wielka niedźwiedzica.
- Yyy... Flo?
- Hyyy..
- Chyba weszliśmy na jej teren wiesz... - Powiedziałem a niedźwiedzica
łypała na nas gniewnym wzrokiem i ciągle ryczała co chwile stając na
tylnich łapach.
- Mamy dwa wyjścia - zacząłem cofając się razem z Flo gdy niedźwiedź
zaczął powoli iść w naszą stronę - Albo uciekamy i wsiadamy na konie
albo naprężaj łuk. - Dodałem po czym jakbyśmy czytali sobie nawzajem
w myślach naprężyła łuk a ja kuszę i gdy niedźwiedzica zaczęła biec
w naszą stronę razem strzeliliśmy do niej po 2 razy.
raz ja trafiłem w jedną łapę a Flo w drugą a gdy niedźwiedź zawył i staną
na tylnic łapach strzeliliśmy jej w serce a ona kilka kroków przed nami
padła na ziemię.
- Niezyły strzał - powiedziałem gdy wreszcie doszło do mnie, że zabiliśmy
niedźwiedzia i do tego dość łatwo poszło....

<Flo? Sorr brak weny >

czwartek, 15 maja 2014

Od Nymieri-c.d. Darena

To było fascynujące. Cały ten obraz zapierał mi dech w piersiach. Zamknęłam oczy i zaczęłam mówić.
- Wśród gór on z orędziem najeżdża swego wroga, nie mówi nic bo zima wita go sroga. Jego usta pobladły od chłodu i wiatru,a jego klacz stąpała po zamarzniętej ziemi, Żołnierze za lordem popędzili, lecz w lasach przez innych się zgubili. Lord nie podnosząc nawet miecza z ziemi, patrzył na swojego najeźdźce spod przymrużonych oczu, Wtem mu wiatr jego doby przyjaciel dopomógł. Najeźdźca który chciał królestwo jego zdobyć co lorda za wroga uważał, zmarł zamarznięty w śród gór a jego głos świt wita co rana -skończyłam i spojrzałam na lorda - Jedna z Legend Snow Bizzas. Nauczyłam ich się sporo. Z każdego królestwa. Czasami nawet swoje wymyślam.
- A wymyśl coś o tym królestwie. Jakąś legendę -powiedział i uśmiechnął się
- Pewnego dnia Lady Kala nie była zbytnio wyspana. Wstała z samego rana i do lasu pognała. Nie patrząc za siebie na swej klaczy popędziła gdy zauważyła coś czego nigdy nie przeżyła. Jego oczy obsydian przypominały a róg lśnił wszystkimi kolorami. Jednorożec zwany Felaroth podszedł do niej spokojnie stukając kopytami o podłoże. Opuścił swój swój łeb na jej ramię że ta prawie nie zemdlała i szepnął jej słowa " Moja droga, twe królestwo będzie pozbawione zimy bo twe serce złem jest nieskalane i czyste. T dopomożesz swemu królestwu" Po czym szybko odbiegł od niej i już świat o nim nie słyszał -wymyślałam szybko. Znałam legendę tego królestwa ale i tak dodałam coś od siebie.
- Nieźle masz niezłą wyobraźnie a oprócz tego masz jakieś talenty? -spytał
- Tak... Gram na skrzypcach - powiedziałam lecz żeby nie było pytań od razu opowiedziałam -Kupiłam je, od jakiegoś kupca a potem musiałam je sprzedać... Lecz nauczyłam się nieźle grać.
- To pokarz -powiedział i zaczął mnie prowadzić dalej przez różne komnaty aż do komnaty balowej. Na podeście był klawikord,harfa, viola, lutnia, lira i małe skrzypeczki. Lecz jednak wzrok przykuła mnie ogromna pełnia za oknem. Podbiegłam do instrumentu. Na szybko się nastroiłam po czym zaczęłam grać. Lecz nie odrywałam wzroku od lorda. Światło księżyca oświetlało mu twarz... "Na bogów! Nie! I nie!" krzyczałam na siebie wy myślach. Prawie że się w nich policzkowałam. Nie mogłam chcieć tego co chciałam.
"Ale to tylko jeden mały pocałunek... Jeden ale ta to przełomowy! Skup się bo zagrasz nieczysto!" Odwróciłam szybko wzrok. Po jednej melodii zagrałam drugą. Po czym skłoniłam się i odstawiłam instrument.
- W każdą niedziele mogę grać na dworze ?- spytałam -W inne dni grzecznie będę pracowała.
- Jasne -powiedział z uśmiechem
Nie wiem co mnie natknęło byłam głupia. Wpięłam się na palce by być przynajmniej trochę wyższa niż jestem. Spojrzałam prosto w jego zielone oczy. To był ułamek sekundy. Nawet nie zauważyłam kto zrobił pierwszy krok. Całowaliśmy się na środku wielkiej sal balowej.
<Daren? To wszystko tak szybko się potoczyło .-.>

Od Darrena - C.D Nymeri

- Prawda? -podszedłem do niej i spojrzałem na gobelin- Widziałaś Drzewo Genealogiczne?
Dziewczyna spojrzała na mnie i pokręciła przecząco głową. Ruszyłem powoli przed siebie i rzuciłem w jej stronę "chodź za mną". Dziewczyna tak zrobiła, zapewne zaciekawiona co chcę jej pokazać. Doszliśmy do końca korytarza i zeszliśmy na dół. Staliśmy na dużym półpiętrze z obu stron schody, a zejście na dół prowadziło do holu. Na górze była balustrada, gdzie znajdowały się trzy trony na lekkich podestach. Jednak nie to chciałem jej pokazać. Na półpiętrze centralnie na ścianie pod tronami znajdowała się niebieska płachta ze złotą obwódką. Na niej motyw flagi Clearing Unicorns. Podszedłem do płachty i przesunąłem ją, ukazując malowidło.
- Cały ród Westerling od najstarszych przedstawicieli, którzy tu byli na tronie.
Dziewczyna podeszła bliżej i zaczęła świecić oglądając malowidło.
- Ręcznie malowane -dodałem.
- Przez kogo? -zapytała ciekawa.
- Pierwszą Lady, która tu zasiadła na tronie. Przewijają się tu różne nazwiska, jednak ja nazywam to rodem mojego nazwiska. Nie myśl sobie, że wychodzę na chama. Po prostu...-przerwałem krótką pauzą- Tak mi lepiej.
- W żadnym wypadku -zaprzeczyła dziewczyna i nie oderwała wzroku od malowidła.
(Nymeria?)

środa, 14 maja 2014

Od Florencee -c.d. Sireel

Jeszcze kolejny dzień pobytu w tej dziurze. Chciałam już być w domu... Ale przyznam że lasy tu mają niezłe. Sama wyrwałam się z dworu i wyszłam pozwiedzać samotnie. Moja kotka szła tuż obok mnie. Naciągnęłam na siebie kaptur a do kieszeni wzięłam małą sakiewkę. Nie chciałam brać jakich jakichkolwiek ulg w płaceniu bo jestem księżniczką. Podeszłam do chłopaka o dziewczęcych rysach. Spojrzałam na to co sprzedaje. Skury i tania bezwartościowa biżuteria ze szkłem zamiast kamieni.
-Coś podać ?-usłyszałam głos wpierw kobiecy który szybko zmienił się w męski. Mnie ciężko było nabrać. Od raz poznałam że nie jest ty za kim się podaje lecz zatrzymałam to dla siebie.
-A co byś poleci? -spytałam
-Ostatnio upolowała...znaczy upolowałem pięknego gronostaja a te futro jest przepiękne.Może nadadzą się na rękawiczki w chłodne dni lub na inny dodatek -powiedziała -Jak widzę turystka.
-Tak -podziałam i przejechałam dłonią po futrze. Nie był to byle jaki gronostaj. Bo biały jak śnieg. W dotyku jego futro było delikatne. - Poproszę te futro.
-Och nie wiem czy będzie panienkę stać -powiedziała -To futerko wysokiej klasy.
-Oczywiście chodź mogła bym się przyczepić. I mam na nie -powiedziałam i wyjęłam sakiewkę -4 złote korony* starczą?
-Och to bardzo dużo jak na gronostaja -powiedziała -Może jakieś świecidełko dodatkowo.
-Nie proszę -dałam jej -I zwrotów nie przyjmuję.
Zdjęłam kaptur pokazując swą twarz i diadem na swej głowie. Dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć.
<Sireel?>
* Złota korona to odpowiednik naszej 50. Oprócz niej są srebrniki nasza 10 i wilki nasza złotówka.

wtorek, 13 maja 2014

Od Nymieri-c.d. Darena

Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Ofiarował mi tyle o czym mogłam tylko śnić.Spojrzałam na Sue która miała promienny uśmiech.
-Zgoda -powiedziałam - I tak nie miałam się gdzie podziać.
Uśmiechnął się. Wstałam od stołu i podeszłam do lorda.
- Jak mam pracować? Czy podawać naczynia, obiad? Ścielić łóżka? Myć okna? -spytałam
- Raczej tak -uśmiechnął się widząc jak jestem podekscytowana nową pracą.
Byłam w siódmym niebie. Ze szczęścia przytuliłam się  do niego po czym ucałowałam w oba policzki.Jednak przypominając sobie po chwili kim jestem odskoczyłam dygnęłam i ruszyłam za służkami. Moje policzki były równie czerwone jak płaszcz. W kuchni zajęłam się garami a Sue gdakała mi nad uchem.
- Ach nasz pan jest łaskawy -powiedziała -Mamy zakwaterowanie lecz widząc po tobie możesz nawet dostać jedną z większych komnat. Jesteś śliczna Nim i każdy ci to powiedział.
- Nawet sam ojciec -warknęłam - Tylko że wtedy byłam w pracy. Gdy mię zobaczył spytał czy kiedyś się nie spotkaliśmy a potem jakoś samo poszło...
Zdenerwowana niechcący upuściłam talerz. Sue pobladła a jedna starsza służka nawrzeszczała na mnie. I tak przez resztę dnia sprzątałam albo myłam albo gotowałam. W ogóle nie stałam w miejscu. Sue pod koniec dnia pożyczyła mi szatę nocną. Lecz i tak nie wiedziałam gdzie powinnam spać. Pokój dla służek był pełny a pokoi gościnnych pełno. Miałam zamiar pooglądać okolicę. Zawsze coś można zobaczyć ciekawego. Wzięłam świecę i szłam przez korytarze. Patrzyłam zafascynowana na gobeliny i obrazy. Nigdy nie byłam w takim zamku. Nagle ktoś stanął koło mnie gdy wpatrywałam się w wielki gobelin z popiersiem jednorożca.
- Cóż robisz to tak późnej porze? -spytał Darren
Odwróciłam się. Głupio było powiedzie że "nie wiem gdzie powinnam spać" a z drugiej strony można się było tego po mnie spodziewać. Wybrałam jednak inną opcje.
- Zwiedzam -powiedziałam - Te gobeliny i obrazy są fascynujące.
<Daren?>

niedziela, 11 maja 2014

Od Darrena - C.D Nymeri

Uśmiechnąłem się lekko do niej i wstałem z miejsca.
- W zasadzie jest coś co możesz dla mnie zrobić, ale nie traktuj tego jak rozkaz -zacząłem, a dziewczyna uważnie mi się przyglądała.
- Mam dużo obowiązków, a rąk do pracy mało na ogromny zamek. Może chciałabyś trochę tu popracować?
Nymeria nieco się zastanowiła, jednak ja po krótkiej pauzie kontynuowałem:
- Mogłabyś popracować jak długo zechcesz. Ja natomiast płaciłbym ci za pracę, miałabyś wyżywienie i dach nad głową. Co ty na to?
Miałem nadzieję, że się zgodzi. Brakowało mi rąk do pracy, a dziewczyna spadła z nieba i jeszcze nie mająca się gdzie podziać. Byłoby to idealne rozwiązanie, zarówno dla niej i dla mnie.

(Nymeria?)

Od Sireel

Pierwsze promienie słońca przebijają się przez cienki fragment szarawego materiału, izolującego wnętrze chaty od świata zewnętrznego. Powoli wyczołguje się z objęć ciepłego siana i kieruje się w stronę wolną od słońca z nadzieją, że będę mogła jeszcze trochę pospać. Jednak jak zawsze plany psuje mi donośne prychanie futrzastego olbrzyma.
- Tak tak naruszam twoją przestrzeń..-mruczę i niezdarnie wlokę się w stronę dogasającego ognia. Monotonnie dorzucam trochę chrustu, a następnie zaczynam rozglądać się za czymś do jedzenia.
Po krótkiej obserwacji stwierdzam, że oprócz chmary czarnych punkcików nad reszką wczorajszego królika nie ma tu nic. Ubieram się,biorę łuk i ruszam w poszukiwaniu śniadania do lasu. Mija dłuższa chwila i mały gronostaj czeka obok ognia, a jestem z powrotem. Delikatnie zdejmuje skórę, futro na pewno dobrze się sprzeda.Wkrótce razem z Percherodem jesteśmy na targu, jak zawsze wyjmuję ze starych toreb z owczej skóry rzeczy na handel.
Wciąż jest dość wcześnie, a plac dopiero zaczyna wypełniać się ludźmi. To będzie kolejny długi dzień.

(Zechce ktoś dokończyć?)

wtorek, 6 maja 2014

Od Nymieri-c.d. Darena

-Przynajmniej -skinęłam niechętnie głową -Lecz jak na razie nie mam zamiaru wracać.
-Dlaczego? -spytał -Czyżby nie odpowiadał ci chłód?
-Może dlatego że nienawidzę ani swojej matki ani ojca -prychnęłam po chwili jednak wzięłam parę głębokich wdechów -Możemy nie wchodzić w ten temat? Nie lubię o tym rozmawiać.
-Dobrze rozumiem -wzruszył ramionami chyba nie miał lepszego pomysłu na dalszą rozmowę- Kim jesteś że nie możesz mnie obrazić? Oprócz tego że po prostu jesteś niżej urodzoną od mnie.
-Jestem służką i wychowanką domu pociech zadowolony? -warknęłam po czym szybko dodałam- Dziękuję że mogę zjeść u ciebie i nie wiem jak się odwdzięczę. Mogę pracować w kuchni.
-Nic na razie nie mów -powiedział z uśmiechem- Ja nie chcę zapłaty.
Podniosłam brew lecz życie nauczyło mnie że jak dają to trzeba brać. Do zamku przeszliśmy w milczeniu chodź rycerze widząc mnie przy boku lorda wzdychali. Nienawidziłam takich jak oni. Chcieli kobiety chodź je już mieli a potem powstawały takie dzieci jak ja.Niechciane. Koń najwyraźniej się na mnie obraził bo gdy próbowałam go dotknąć to zaczął rżeć.Pod murami zamku lord zostawił w stajni swojego konia a sam zaczął mnie prowadzić przez komnaty. Zamek był przeogromny. Lord szedł przed siebie jak by znał go na pamięć.
-Ile masz lat? -spytałam prawie że niegrzecznie ale korciło mnie te pytanie.
-36 a panienka? -spytał
-22 -odpowiedziałam -W tym od 9 lat jestem tym kim ci mówiłam.
Mężczyzna otworzył drzwi dajmy na to chyba jadalni. Wskazał na krzesło. Usiadłam a on zawołał służące. Pierwsza która przyszła była to czarnowłosa dziewczyna którą znałam z SumerSea. Dziewczyna spojrzała na mnie i przewróciła oczami. Po czym dygnęła przed lordem podobnie zrobiły 2 kolejne.
-Co podać panie? -spytały chórkiem
-Nie mnie się wpierw pytajcie lecz... -podałam mu szybko swoje imię -Nymeri.Ładnie jestem lord Daren.
-Co podać Nim? -spytała Sue bo tak miała na imię czarnowłosa.
-Zjadła bym wszystko. Nie chcę cię bardzo panoszyć więc po prostu nogę z kurczaka...Albo dwie.Z ziemniaczkami i mizerią a do picia kompot.-powiedziałam i w jednym momencie się rozmarzyłam. Nawet nie usłyszałam co chciał lord. Służki zniknęły.
-Naprawdę nie wiem jak dziękować -powiedziałam.- Zrobię wszystko by się odpłacić. Inaczej ucierpi ma duma. Może to zabawne ale po prostu będę miała poczucie winy.
-Skoro już musisz. To opowiedz coś osobie bez warczenia -powiedział
-No dobra sam się prosisz -westchnęłam -Jestem bękartem lorda ze Snow Blizzards. Moja matka podobnie jak ja była wychowanką domu pociech. Po moich narodzinach nawet na mnie nie spojrzała. Nie chciała mnie znać zostawiła a sama odjechała. I sama musiałam uczyć się "fachu" od starszych koleżanek. Żaden rycerz mną nie pogardził. Zarabiałam najwięcej ze wszystkich... Lecz i to musiało się kiedyś skończyć... Potem wszystko upadło. Urodziłam syna który zmarł na dziwną chorobę. Miał na imię Jon a ja miałam wtedy 16 lat. Po jego śmierci zaczęłam podróżować z królestwa do królestwa a mój przydomek Czerwony Kapturek był znany prawie w 7 królestwach... Nienawidzę siebie za to że tak nisko musiałam upaść. Nienawidzę mojej matki że mnie zostawiła. Nienawidzę mojego ojca że nie wie nawet o moim istnieniu a dużo ludzi mówi że jestem do niego podobna... No to masz opowiedziałam ci.
Służki weszły z daniami. Sue była cała czerwona najwyraźniej usłyszała całą historie. Podeszła do mnie.
- Przepraszam że usłyszałam Nim twą historie...W SumerSea nic o sobie nie mówiłaś...
-Nic nie szkodzi Sue -powiedziałam i poklepałam ją po ramieniu po czym zasiadłam do jedzenia.
Mięso rozpływało mi się w ustach. Po raz pierwszy zjadłam tak dużo! Wypiłam sok. Spojrzałam na Lorda.
- To co opowiedziałam ci to nie zapłata -powiedziałam - I nadal będę miała poczucie winy że tyle dla mnie zrobiłeś a ja nie mogłam się odwdzięczyć...
<Daren?>

poniedziałek, 5 maja 2014

Od Darrena - C.D Nymeri

Bez słowa pogładziłem Libertada łopatce, po czym spojrzałem na dziewczynę.
- Nie jesteś stąd. Prawda? -zapytałem i wsiadłem na konia.
- Nie -odparła krótko.
Odpowiedź z mojej strony to tylko skinięcie głową. Zawróciłem ogiera i odwróciłem się do dziewczyny.
- Zatem bywaj -rzuciłem i popędziłem konia do kłusa. Nie minęło dużo czasu, a usłyszałem za sobą ten sam melodyjny, dziewczęcy głos.
- Zaczekaj! -zawołała, a ja spojrzałem na nią przez ramię i zatrzymałem konia. Blondynka starała się mnie dogonić.
- Jeszcze coś? -zapytałem jakby od niechcenia.
- Chodzi o to, że jestem głodna. Nie wiesz, gdzie tu jest niedaleko jakaś jadłodajnia? -przerwała pauzą, miałem zamiar odpowiedzieć, jednak dodała po chwili- W miarę tanią...bo mam niewiele pieniędzy.
Wiedziałem, że nie przystoi ją zabrać do zamku. Jednak coś mnie do tego popchnęło, gdy spojrzałem na jej chude mizerne ciałko, bladą cerę, a to wszystko skrywała pod czerwonym płaszczem. Na dodatek widać, że naprawdę potrzebuje pomocy, a nikogo oprócz mnie tutaj nie zna. Co mogę innego zrobić? Kazać jej iść do innego królestwa...bzdura. Dobre serce kiedyś da mi porządną nauczkę, ale jeszcze nie dziś. Zszedłem z Libertada i chwyciłem go za wodze.
- Więc zapraszam do zamku. Jest niedaleko -dziewczyna zdziwiła się, a ja ruszyłem. Bez dalszych wstępów poszła za mną. Postanowiłem zacząć z nią rozmawiać, żeby nie czuła się....samotna- Skąd przybywasz?
- Wędruję między królestwami, ale pochodzę ze Snow Blizzards.
- Nie dziwię się -prychnąłem- Byłem tam raz, na moje nieszczęście w zimę. Jeśli miałbym tam drugi raz przybyć to tylko w lato.
- One wcale nie są lepsze -zauważyła dziewczyna.
- To prawda, ale przynajmniej jest nieco cieplej.
(Nymeri?)

niedziela, 4 maja 2014

Od Florencee -c.d. Trevor'a

- Oczywiście -uśmiechnęłam się po czym szepnęłam do konia -Manewr 4 pamiętaj Illiano.
- Gadasz do konia? -zdziwił się a ja udałam że nie słyszałam.- Dobra na 3..2...1..
- Już -krzyknęłam a klacz ruszyła cwałem.
Chłopak ruszył tuż za mną prawie mnie doganiając. Poklepałam klacz która dała z kopyta. Wygrywałam wyścig lecz tuż przed metą stanęłam momentalnie że chłopak nie zauważył a mnie wyprzedził. Chyba był szczęśliwy że wygrał. Razem zaprowadziliśmy konie do wyznaczonego miejsca.
- Umiesz strzelać z łuku? -spytał
- No ba -prychnęłam -To już mnie po prostu obraża! Bo po raz drugi pytasz mnie o to samo.
- To łap -podał mi łuk i kołczan pełen strzał -Jest ich 30 więc mam nadzieje że przynajmniej parę zwierząt upolujemy.
-Rzadko nie trafiam w cel -powiedziałam i nałożyłam strzałę na cięciwę celując w niego lecz po chwili podniosłam łuk i strzeliłam w gałąź metr nad nim. Coś upadło na ziemię. Mała ruda wiewiórka. Strzała tkwiła jej w gardle - No to deser dla Aresa załatwiony.
-No to pozostało ci 29 strzał - zauważył
-30 -powiedziałam i wyciągnęłam strzałę z szyi wiewiórki-Może trawimy na niedźwiedzia.
- Florencee lepiej wilka nie wywoływać z lasu -powiedział i wziął kuszę po czym pierwszy ruszył w las.
-Skoro już chcesz się zwracać do mnie po imieniu to Flo a nie Florencee. Florencee jest przyciężkawe -powiedziałam po czym kolejną strzałę nałożyłam na cięciwę i wzrokiem godnego myśliwego wyszukiwałam ofiary. Usłyszałam stukot kopyt i odgłos sarny. Los nam sprzyjał. -Ona będzie moja!
- Chyba śnisz księżniczko -zaśmiał się i zaczął biec bezszelestnie.
- Niestety to koszmar -zaśmiałam się i szłam za nim. Dojrzałam sarnę i strzeliłam lecz ta padła od dwóch strzał. -To ja ją pierwsza wypatrzyłam więc jest moja!
-Twoja strzała pewnie trafiła ją tam gdzie słońce nie dochodzi a moja prosto w serce! -warknął
Podeszliśmy do sarny jedna strzała była w miejscu gdzie jest serce a druga w głowie.
- No i masz babo placek -powiedziałam -Jednak to twoja sarna.Więc ty ją sobie nieś. Ja sobie upoluję zająca i też go będę nieść!
- Nie bo jeszcze się przedźwigniesz -próbował nie wybuchnąć śmiechem.
- Ares ma wyjątkowy słuch i jedno słowo a przybędzie mi z pomocą i zeżre ci sarnę -warknęłam.
- Flo złość piękności szkodzi -zaśmiał się lecz potężny ryk zagłuszył go.
<Trevor?>

Od Nymeri

Kolejne królestwo i kolejna banda rycerzy. Miałam tego po dziurki w nosie. Pewnego dnia mój ogier zawędrował aż do Clearing Unicorns. Mieście jak powiadają jednorożców. Niestety niebyt w to wierzyłam. Jechałam przez uliczki. Niektórzy rycerze od razu wiedzieli kim jestem. Mój przydomek znano w każdym królestwie.Lecz nie traktowałam tego jak pseudonim lecz prędzej obelgę. Niektórzy gwizdali widząc mnie lecz ja nie zwracałam uwagę. Nie byłam w pracy! Zaprowadziłam konia do jednej ze stajni a dalej szłam na pieszo. Nie miałam sporo pieniędzy by wyruszyć do kolejnego królestwa a kiszki mi marsza grały.Nawet nie zauważyłam jak przed mną pojawił się koń. Stanął dęba a ja upadłam na ziemię. Serce waliło mi jaj młotem. Ktoś zszedł z konia. I podał mi dłoń. Chwyciłam ją i od razu odwróciłam wzrok.
- Dziękuję panie za uratowanie mnie -powiedziałam chodź najchętniej wygarnęłam bym mu jak prowadzi konia skoro prawie mnie zabił!
- Tyle że ciebie omal nie zabiłem -zauważył i dobrze bo wiem że przynajmniej ma mózg!- Więc czemu przepraszasz?
- Gdyż taka osoba jak ja nie może wygarnąć ci że omal mnie nie zabiłeś tą swoją kobyłą?! -warknęłam jednak po chwili się ogarnęłam - po raz kolejny muszę przeprosić...
<Darren?>

Od Trevora c.d. Florencee

Przyjąłem jej wyciągniętą w moim kierunku dłoń i wstałem z ziemi,
po czym z lekkim uśmiechem otrzepałem się z ziemi.
- Dziękuje o pani, za pomoc. - Powiedziałem z uśmiechem
- A proszę bardzo. - Powiedziała również się uśmiechając - Tooo jak?
Walczymy? - Zapytała
- Wybacz mi o pani ale nie chcę stracić głowy więc... Proponuje wyścigi
na pobliskiej polanie.. A potem... O! A potem polowanie? - Zapytałem
z błyskiem wyzwania w oku - O ile umie księżniczka strzelać z kuszy czy
z łuku i nie boi się połamać paznokietek. - Powiedziałem obojętnym
i lekceważącym głosem opierając się o drzewo i przyglądając
się z zainteresowaniem swoim paznokciom.
- Oczywiście, że umiem! - Powiedziała oburzona
- To jak idziemy? - Spytałem od razu zmieniając ton głosu na bardziej
wesoły a gdy kiwnęła głową dodałem - To chodźmy niedaleko jest
stajnia gdzie są konie nasze i wasze.

~*~

- To który to twój koń?
- Ten.
- Piękny.
- Dziękuję. Illiana. A twój?
- To ogier. Ten, ma na imię Tajfun.
- Ładny.
- Dzięki. To idziemy?

~*~

- To tu. - Powiedziałem
- Ale tu Ładnie. - Zachwyciła się
- Zawsze z ojcem tu przychodzimy gdy ma czas i się ścigamy. - Powiedziałem
uśmiechając się. - Widzisz tam? - Wskazałem na las który rósł za polaną
- Oczywiście, że go widzę!
- To tam zawsze z kolegami, ojcem czy czasem z rycerzami chodzę na polowania, łowy. - Powiedziałem - Wiec ścigamy się do tego lasu a potem
przywiążemy tam konie. Jest tam specjalnie ogrodzenie dla konie. Jest tam
woda i siano oraz wystarczająco dużo miejsca miejsca. A gdy już je tam
zostawimy pójdziemy na polowanie ok? - Zapytałem

<Flo? Tobie zostawiam wynik wyścigów ^^ XD>

Służka -Nymeria Snow

Imię: Nymeria (Nim)
Nazwisko: Snow (bękart)
Pseudonim:---------
Wiek: 22 lata
Królestwo: Ona błądzi po między królestwami lecz jej domem jest Snow Blizzards
Stanowisko: Służka,kiedyś dziewczyna z domu pociech
Aparycja: Nim nie jest za wysoka. Posiada piękne blond włosy opadające jej na piersi. Błękitne oczy niczym niebo bezchmurne. Cerę bladą niczym trup. Zazwyczaj nosi czerwony kaptur.
Charakter:
Wady: Nymeria jest wredna i to bardzo. Lubi dogryzać innym a w szczególności klientom i swoim paniom. Jest oschła dla nowo poznanych i mocno sarkastyczna.
Zalety: Nim dla tych którzy poznali ją lepiej jest miła i uczuciowa. Delikatna jak kwiat. Jeśli znajdzie swoją miłość to ją nie zdradzi na razie ma taką pracę. Nie lubi gdy ktoś traktuje ją jak towar który można kupić. Jest odważna i śmiała. Nie daje sobie w kasze dmuchać.
Rodzina: Może lepiej zostawmy tą rubrykę pustą -_-
Zainteresowania: Ychm... Lubi pisać wiersze i grać na skrzypkach
Historia: Jest bękartem lorda Snow Blizzards. Jej matka wyparła się ją tuż po urodzeniu. Trafiła od razu pod skrzydła do domu pociech. Jej matka zostawiła jej jedynie zadurzą czerwoną pelerynę. Nazywana była Czerwonym Kapturkiem.I taki miała przydomek w pracy. Była jedną z lepszych w swym fachu. Nienawidziła tego co robi dlatego została służką co też niezbyt ją interesowało. Pewnego dnia wzięła konia i odjechała jak najdalej. Zatrzymywała się w miastach gdzie zarabiała parę groszy jako służka bądź w burdelu. Nienawidziła siebie za to że jest tak traktowana.
Informacje poza: Nie rozstaje się z peleryną(kapturem). Bardzo przypomina swojego ojca lorda.
Zauroczenie: Miłość? To ona w ogóle istnieje?!
Narzeczony: Tak jasne...Że nie!
Towarzysz: Serafina -kotka
Koń:Hood
Inne zdjęcia:1,2,3
Login: ♥Joanne♥

sobota, 3 maja 2014

Handlarz- Sireel Amanita Aberdeen

Imię: Sireel Amanita
Nazwisko: Aberdeen
Pseudonim: Barry, Sokół
Wiek: 22 lata
Królestwo: Raven Rock
Stanowisko: handlarz
Aparycja: Sireel jest postawną i wysoką dziewczyną o długich włosach w kolorze ciemnej, dębowej kory. Ma piękne, modre oczy o lekko zielonym zabarwieniu. Nie jest osobą drobną i chudą, ma trochę ciałka, które chowa pod prostymi szatami handlarza. Na co dzień Sireel bardziej przypomina mężczyznę niż damę czy ulicznicę. Włosy skrzętnie chowa w starej, podniszczonej czapce. Przewiązuję się kilka razy długim pasem materiału co zupełnie likwiduje jej biust.
Charakter:
Wady: Los nauczył ją podejścia do ludzi. Nie okazuje żadnych emocji, podczas walki jest bezlitosna. Zazwyczaj jest oschła i wredna, przez co nie zaskarbia sobie sympatii ludzi. Jest cicha i skryta. Bywa cyniczna i arogancka.
Zalety: Jest miła, ale tylko jeśli chodzi o interesy. Ma dystans do siebie i potrafi spojrzeć na świat łaskawszym okiem niż zwykle. Jest bystra i wytrzymała fizycznie, psychicznie trochę gorzej. Jeśli ktoś zdobędzie jej zaufanie a jest to bardzo trudne, bywa trochę lepsza, otwarta.
Rodzina: przybrana ciotka Rosalien Wanderar
Zainteresowania: walka wręcz, łucznictwo, jazda konna, polowania
Historia: Sireel urodziła się i wychowała w North Wolf, gdzie trafiła pod skrzydła chłopki Rosalien Wanderar. Według miejscowych jest córką kobiety z plemienia dzikich oraz bezlitosnego gwałciciela Gregory'ego Aberdeen, który stracił głowę krótko po jej narodzinach. W wieku lat jedenastu, jak większość dziewcząt trafiła do domu pociech. Tam przez rok miała "uczyć się zawodu" od starszych koleżanek. Wkrótce jednak uciekła i wędrowała jak najdalej od rodzimego królestwa zdana na łaskę losu. Było tak przez kilka lat aż dotarła do Raven Rock, gdzie pod postacią mężczyzny została handlarzem. W międzyczasie podjęła niekoniecznie udaną próbę oswojenia upartego ogiera, a także zaprzyjaźniła się z wędrownym sokołem.
Informacje poza: Jako Barry nosi na prawym oku przepaskę, "ślad po walce z niedźwiedziem".
Zauroczenie: nikt
Narzeczony: brak
Towarzysz: Sokół Falconł
Koń: Percheron
Inne zdjęcia: 1
Login: Elentàri

Lord Clearing Unicorns- Darren Westerling

 
Imię: Darren
Nazwisko: Westerling
Pseudonim: Sprawiedliwy
Wiek: 36 lat
Królestwo: Clearing Unicorns
Stanowisko: Lord
Aparycja: Darren jest nawet wysokim. dobrze zbudowanym i silnym mężczyzną o krótkich brązowych włosach i zielonych oczach.
Charakter:
Wady: Darren jest dosyć płytki i arogancki, ale niestety cała jego rodzina od pokoleń taka jest. Czasem wybuchowy i denerwuje się, kiedy przegrywa, gdyż bardzo często bierze potyczki czy bitwy na poważnie (chociaż z drugiej strony, jest to pewien plus). Potrafi kogoś zabić i nie cofnie się przed tym, jednak tylko wtedy, kiedy ma ku temu jakiś dobry powód. Czasem zbyt poważny i nerwowy.
Zalety: Nie bez powodu ma pseudonim "Sprawiedliwy", ponieważ potrafi trzeźwo myśleć i dokonywać słusznych wyborów. Ponadto jest bardzo inteligentny, a niekiedy zabawny. Potrafi wysłuchać głosu ludu i podejmować szybkie decyzje, tym samym chce, aby poddanym żyło sie dogodnie. Wierny, ambitny i waleczny...takie same cechy ceni sobie u innych. Gotowy poświęcić życie dla królestwa.
Rodzina: Bracia: Deryl, Rengen. Siostra Amira, matka Elenor i ojciec Valentine (nie żyją)
Zainteresowania: Walka mieczem, jazda konno, walka wręcz
Historia: Urodził się w Królestwie Clearing Unicorns, jako najstarszy z trójki synów ówczesnego Lorda i Lady urodziła im się także córka, która zmarła tuż po narodzinach. Darren i jego bracia dorastali w szczęściu i dostatku, niestety pewnego dnia jego ojciec Valentine wyruszył z armią na wojnę. Darren miał wtedy siedemnaście lat, więc potajemnie wyruszył razem z ojcem, jako jeden z żołnierzy. Wojna trwała dokładnie rok i skończyła się zwycięstwem Królestwa Clearing Unicorns, niestety król Valentine został przeszyty strzałą, przez wrogów. Darren jako najstarszy z rodzeństwa zasiadł na tronie już w wieku osiemnastu lat i tym samym nadano mu pseudonim Sprawiedliwy. Kilka lat potem, jego matka zachorowała na ciężką chorobę i zmarła. Natomiast dwóch braci opuściło królestwo bez słowa pożegnania, zostawiając jedynie list. Jego panowanie uważa się za najświetniejsze dla Clearing Unicorns.
Informacje poza: Blizna na lewym nadgarstku w kształcie litery "X"
Zauroczenie: Nie ma nikogo na oku
Narzeczona: Szuka, ale nie przykłada do tego większej uwagi
Towarzysz: Akanahe -gepard
Koń:Libertad
Inne zdjęcia: 1,2,3,4,5
Login: Volva

Od Florencee-c.d. Trevora

Siedziałam na dworze w ogrodzie a moja służka próbowała mnie jakoś pocieszyć.
-Flo to nie koniec świata -zauważyła- Ja na twoim miejscu bym się nawet cieszyła.
Spojrzałam na nią z wyrzutem. Ta podała mi chustę bym wytarła oczy. Nagle ktoś usiadł koło mnie. Był to ON! To przez niego już mam nie być wolna. Chciałam go po prostu udusić.
- Teraz oboje siedzimy w tym bagnie które zgotowali nam ojcowie -powiedział
- Niestety -powiedziałam lecz nie miałam ochoty na żadne rozmowy a w szczególności z nim.
- Może panienkę zaprowadzić do klaczy i Aresa? -spytała moja służka ratując mnie
-Tak ,tak -powiedziałam po czym spojrzałam na chłopaka -Nie idź za mną jeśli chcesz mieć dłoń bądź ujść z życiem. Ares nie przepada za młodymi lordami.
- On za żadnym młodym mężczyzną nie przepada -powiedziała służka.
- A co już odsyłałaś lordów? -spytał i uśmiechnął się nieznacznie jak by znał ten ból
- Trochę sporo ich było. Zawsze mówiłam że wypadli przed balustradę albo dziki pies na nich się rzucił lub spadł z konia -powiedziałam i na samą myśli uśmiechnęłam się -Ale ty chyba nie chcesz skończyć tak samo jak oni? Jesteś na tyle mądry by sobie odpuścić.
- Gdyby to było możliwe to był bym nawet i na murze by tylko ojciec odpuścił mi -powiedział
- No to jest nas dwoje -zaśmiałam się i spojrzałam na służkę -Idź wypuść Aresa jest uwiązany przy Shadow. Pewnie już się niecierpliwi.
-Ares to pies? -spytał
-Mieszanka Psa i Wilkora -powiedziałam -Jego matka kiedy się szczeniła zdechła z wycieńczenia. On był ostatni w miocie. Najsłabszy. Resztę szczeniąt posłał ojciec na mur by strzegły. Zanim odjechały nadałam im imiona. Lana, Nemezis, Eos, Rodrik, Namira. Największa była Namira pewnie teraz sięgała by mi prawie do ramion. Niestety Ares sięga mi ledwo do pasa. Ale z resztą raczej nie chcesz słuchać historii mieszańców.
Spojrzałam na chłopaka. Nadal byłam na niego wściekła a jeszcze bardziej na ojca ale mogłam przynajmniej z nim pogadać.
- Może masz ochotę na taki mini pojedynek na miecze? -uśmiechnęłam się
- Jeszcze cię uderzę a moja głowa na palu przed bramą będzie wisieć -zaśmiał się.
- No weź! No to chociaż na tępe miecze bo umrę zaraz z nudów -powiedziałam
- Z przyszłą narzeczoną nie powinienem walczyć -powiedział to oschle lecz usłyszałam nutkę żartu.
Popchnęłam go że ten spadł z ławki.
- I dobrze ci tak ! -zaśmiałam się po czym podeszłam do niego i podałam dłoń.
<Trevor?>

piątek, 2 maja 2014

Od Trevora cd. Edgarda

-Tak więc razem z lordem Ragnar'em ustanowiliśmy połączyć was węzłem małżeńskim.
Stooooop czym? Momentalnie skamieniałem nie potrafiłem nic powiedzieć ani się ruszyć.
,,Mój ojciec oraz król uzgodnili bez NASZEJ wiedzy o NASZYM ślubie?!" - myślałem - ,, Przecież
tak nie można!'', ,,Można głupku!'' Zapiszczał mi jakiś głosik w głowie... Momentalnie zacząłem
się robić wściekły bo jak oni mogli mu to zrobić?! JAK? Zaraz wyjdzie że to "dla większego dobra".
Nienawidzę gdy ojciec tak mówi...
- Tak trzeba było -powiedział mój ojciec i poklepał króla i mego 'przyszłego' ''teścia'' po ramieniu
- Nie czuję się z tym dobrze - Odpowiedział -Ona mi tego nigdy nie wybaczy.
- Pamiętaj że robisz to dla większego dobra. - Dodał mój ojciec a ja w tej chwili wręcz musiałem
zwrócić ich uwagę na siebie więc odchrząknąłem momentalnie im o sobie przypominając.
- A mogę wiedzieć... - Zacząłem siląc się na jakże milutki ton - Czym jest to "większe dobro"?!
Mój ojciec momentalnie spojrzał na Króla, a Król na mego ojca.
- Tak myślałem - Mruknąłem, zaciskając pięści by nie wybuchnąć... Nie na oczach króla.
I zacząłem kierować się w stronę wyjścia w którym jakiś czas temu zniknęła Księżniczka Florencee
- Synu.. - Zawołał mnie i szybkim krokiem podszedł do mnie łapiąc mnie za ramię - Synu.. To nie
tak jak myślisz... Po prostu martwimy się jesteście już prawie, że dorośli a nawet o małżeństwie nie
chcecie słuchać a co dopiero...
- To musicie za nas sami decydować! - Krzyknąłem.. ,,I wulkan wybuchł''
- Trevor.. - Zaczął Król - My rozumiemy że nie chcecie, wolicie robić inne rzeczy, jazda na koniu,
walka i łowy, władanie bronią.. - ciągnął - Ale macie też pewne obowiązki. Moja córka jest moją
następczynią, a ty ojca. Prędzej czy później będziecie musieli kogoś poślubić.
- To. Czemu. Nie. Możemy. Później.?! - Wysyczałem w stronę króla zły przez zaciśnięte zęby .
- Trevor. - Powiedział poważnie mój ojciec - Trochę szacunku. Dawałem ci pod sam nos mnóstwo
kandydatek odkąd skończyłeś 14 lat przedstawiałem ci córki Lordów i Rycerzy. Musiałeś się liczyć
z tym, że w końcu to ja zdecyduje za ciebie. - Powiedział stojąc wyprostowany z poważną miną.
- Świetnie - Powiedziałem nagle wesoło, szczerząc się tak, że popatrzyli na mnie jak na wariata
- Świetnie? - Powtórzył z głupią miną mój ojciec
- Tak. Świetnie - Powtórzyłem - To wy wyznaczcie datę mojej śmierci - czyli utraty wolno - a ja
pójdę się zapoznać z moją jakże szczęśliwą narzeczoną, która pewnie jak ja w tej chwili
skacze z radości! - Powiedziałem cały czas się uśmiechając po czym obróciłem się i ściskając
dłonie w pięść ruszyłem na poszukiwania mojej zacnej narzeczonej.
- To był sarkazm prawda? - Usłyszałem pytanie ojca nim wyszedłem z jadalni

<Edgardzie? Lub Florencee?>

Od Edgara-c.d. Ragnar'a

Byłem pewny że gdy Flo się dowie to mi głowę utnie bądź po prostu ucieknie. Usiedliśmy przy stole w jednej z komnat. Była to wielka jadalnia. Po paru minutach służący już przynieśli nam po kuflu pełnego piwa. Do nas doszedł jego syn a po nim Flo wraz ze służką. Spojrzała na mnie z wyrzutem ale usiadła koło mojego boku. Nie odzywała się jak by ktoś odciął jej język. Służący podali nam jadzenie. Najwyraźniej wszyscy chcieli jeść w ciszy. Niestety ja tak nie potrafiłem.
-Rag jak widzę twoje królestwo jest silne -powiedział- Ilu ostatnio zesłałeś na mur?
-Dziewięciu panie -powiedział a ja skinąłem głową. Spojrzałem na niego a w zroku utkwiły mi słowa "Czy czas im powiedzieć".Lord odwrócił wzrok i wstał od stołu. Czyży chciał abym to ja to zakomunikował. Flo też chciała szybko odejść od stołu i pojechać w las. Na bogów dlaczego mnie to spotyka! Wstałem i spojrzałem wpierw na młodego lorda potem na Flo.
-Tak więc razem z lordem Ragnar'em ustanowiliśmy połączyć was węzłem małżeńskim -powiedziałem
Florencee pobladła na twarzy. Ten wzrok który mi posłała przeszył mnie na wylot, zranił bardziej niż najostrzejszy miecz. Odwróciłem wzrok patrząc na lorda lecz nie ośmieliłem spojrzeć na jego syna. Pasowali do siebie. I pod tym względem powinni się polubić albo znienawidzić. Raczej po minie Flo wiedziałem że raczej ta druga opcja jej bardziej pasuje. Wybiegła a za nią służka która próbowała ją zatrzymać. Syn jego stał jak by był zamieniony w słup soli.
- Tak trzeba było -powiedział lord i poklepał mnie po ramieniu
- Nie czuję się z tym dobrze -powiedziałem -Ona mi tego nigdy nie wybaczy.
- Pamiętaj że robisz to dla większego dobra -powiedział
Trevor odchrząknął żebyśmy wiedzieli że nadal tam stoi.Jego twarz przybrała szkarłatny odcień.Lecz raczej ze złości niż zakłopotanie bądź zawstydzenia.
<Trevor bądź Ragnar?>

Od Ragnar'a c.d. Edgara

- Hym... Przyznam Edgardzie, iż nie zaskoczyłeś mnie tą informacją - Powiedziałem - Przyznam również,
że gdy się dowiedziałem, że masz zamiar nas odwiedzić razem z córką... To przeszła
mi taka myśl przez głowę. I nie mam nic przeciwko wręcz odwrotnie również uważam, że mój
syn powinien się już ustatkować. Ma 17 lat w tym wieku już miałem żonę a co więcej!
Wtedy też się dowiedziałem, że ma żona jest w ciąży! - Dodałem przy czym uśmiechnąłem się..
- To wspaniale! Czyli załatwione. - Powiedział uśmiechając się.
- Edgardzie.. - Zacząłem na co przystanęliśmy - Twa córka nie wie anie nie wiedziała o twoich zamiarach
prawda? - Zapytałem na co on głęboko westchnął
- Nie... Flo... Ona nie chce ślubu, ani męża, ona mogła by tylko jeździć na koniu czy władaniu bronią - Powiedział
- Coś w tym jest... Mój syn odsyła każdą którą mu przedstawię. Nie dlatego że jest wybredny, z nas dwóch
to ja już byłem bardziej wybredny! - Zaśmiałem się, ale zaraz spoważniałem na nowo - On... Jest bardzo
nie ufny, wiem że popełniałem mnóstwo błędów jako jego ojciec.. A on jest typem samotnika, często
robię przyjęcia, uczty! Zapraszam Lordów czy starych przyjaciół z córkami, a nawet Rycerzy z ich żonami
i córkami przedstawiałem mu najróżniejsze kobiety na wydaniu a on tylko witał i szedł pojeździć na koniach,
albo brał rycerzy i szedł na łowy albo zamykał się w pokoju i ćwiczył grę lub, i śpiew - Powiedziałem po czym
głęboko westchnąłem..
- To możemy mieć problem. - Zamyślił się Król - Trzeba to zrobić tak by nie wszcząć awantury ale by się godzili.
- Tak.. - Zacząłem - Ale może najpierw chodźmy usiądziemy napijemy się a później gdy twa córka będzie
gotowa zasiądziemy do posiłku. Na pewno jesteście głodni po wędrówce ? - Zaproponowałem i zacząłem
nas kierować w stronę komnaty..

Ed?

Od Edgara-c.d. Ragnar'a

Razem z Florencee ruszyłem do Raven Rock. Nasi rycerze mieli miecze przy sobie zważywszy na to iż na terenach zapuszczają się jeszcze dzicy. Spojrzałem na moją córkę która ruszyła przed wszystkimi. W niej widziałem moją zmarłą żonę. Dziewczyna była rozpromieniona nową przygodą.Poznaniem nowego królestwa. Nagle usłyszałem rżenie gdzieś z przodu. Ruszyłem z kopyta. Flo leżała na ziemi. Jej suknie,twarz i dłonie pokrywało błoto. Jedna se służek podbiegła do niej. Była to jej bratnia dusza. Gdybym tylko chciał mógł bym tego konia pozbawić głowy. Spojrzałem na Flo.
-Ona się spłoszyła -wytłumaczyła. Miała porysowaną twarz od kamieni leżących na ziemi.- Nie pozbawiaj jej głowy. Illiana nic złego nie zrobiła. Po prosu wystraszała się lisa. Illiana należała do matki i nie możesz jej skrzywdzić.
Odebrała mi wszystkie argumenty wspominając że klacz ta była Possy. Wróciłem do miejsca wśród rycerz a Flo na swej klaczy ruszyła koło mnie. Jej policzki pokrywały rumieńce. Czuła się upokorzona tym co się stało. Gdyby to nie była klacz Possy... Na szczęście królestwo było już bardzo blisko. Zsiadłem z konia podobnie jak Flo. Na ramionach Flo miała narzucone furto by ukryć błoto. Lord wraz z synem wyszli nam na powitanie.Klęknęli. Chodź byłem królem od dobrych parnastu lat, to nie lubiłem gdy przed mną klękali.
- Mój królu -przywitał się po czym powstał - Mam zaszczyt przedstawić ci mojego syna Trevora będzie to przyszły lord kiedy mnie wezmą niebiosa. Co cię miłościwy królu sprowadza tutaj?
- Mam propozycje lecz nie tutaj ją wyjawię -rzekłem -A i czy moja córka mogła prosić o to aby służki przygotowały jej kąpiel a szatę wyprały?
-Oczywiście. Czy król chce na dłużej tutaj zawitać? -spytał
- To zależy Rag -uśmiechnąłem się -Mam nadzieje że masz dobre trunki.
-Dla króla wszystko co najlepsze -powiedział lecz zauważyłem mały uśmiech.
Pamiętam jeszcze że kiedyś obydwoje walczyliśmy na drewniane miecze. Lecz kiedy dostałem koronę nie było już tak wesoło. Obydwoje walczyliśmy na wojnie. Byliśmy sobie bliscy lecz teraz nie poznał bym go. Lord zaczął mnie prowadzić po swoim zamku a gdy wiedziałem że nikt raczej nie powinien nas usłyszeć spojrzałem na niego.
- Moja córka jest już prawie dorosła a jeszcze swojego lorda nie ma. Ty maż syna. Co ty na to aby połączyć ich więziłem małżeńskim? -spytałem po minie Raga widać było że się spodziewał.
<Rag?>

Przyszły Lord Raven Rock- Trevor Lothbrok

Imię: Trevor (Trev)
Nazwisko: Lothbrok
Pseudonim:
Wiek: 17 Lat
Królestwo: Raven Rock
Stanowisko: Potomek Lorda z Raven Rock
Aparycja: Trevor jest wysokim młodzieńcem. Jest dość dobrze zbudowany,ma trochę dłuższe ciemnobrązowe włosy oraz po ojcu brązowe przenikliwe oczy.
Charakter: Wady: Trevor podobnie do ojca jest osobą upartą i nieugiętą. Jest również osobą tajemniczą i często odtrąca od siebie i nie dopuszcza do siebie innych. Nie ufa obcym i bardzo trudno jest zdobyć jego zaufanie za to bardzo łatwo je stracić. Trev jest osobą cichą ale potrafi się mocno wściec, jest jak wulkan. Cichy spokojny, by nagle wybuchnąć. Jest nieprzewidywalny. Zalety: Trev mimo swojej tajemniczej i nieprzewidywalnej osobowości jest osobą miłą, wyrozumiałą i sprawiedliwą. Jest osobą która potrafi wybaczyć nawet najgorsze błędy bliźniego co nie znaczy że nie pamięta, po prostu nigdy nie podejmuje decyzji w gniewie i z chęci zemsty. Jest osobą inteligentną, bystrą, sprytną i odważną. Szybko się uczy.
Rodzina: Ojciec Ragnar Lothbork i matka Lagertha (zmarła), siostra Lilianna (zmarła) oraz ciocie siostry ojca Morgana Carvor i Seletra Haraldson oraz jej mąż Edwin Haraldson (w innych królestwach), dziadek Orion Lothbork, kuzyn Stannis Carvor
Zainteresowania: Śpiew oraz gra na różnych instrumentach chodź głównie na Giternie [przodek gitary]. Lubi walczyć i chodzić na łowy - czego nauczył go ojciec oraz interesuje się zwierzętami.
Historia: Trevor od małego wiedział, że nie może liczyć na dużo ciepłych uczuć od ojca, który załamał się po śmierci żony i 2 dziecka. Mimo to spędzają dużo czasu [czyli tyle ile ojciec może mu poświęcić] na łowach albo nauce walki czy po prostu na wyścigach konnych, ścigając się na łąkach. Gdy miał siedem lat jego ukochana ciotka - Saletra zakochała się w pewnym biedaku - chłopie z Kingdom Kings, w Edwinie Haraldsonie za którego wyszła i przeniosła się do niego. Jego dziadek gdy się o tym dowiedział wściekł się i wyparł się jej ponieważ miał już dla niej kandydata na męża - syn swojego przyjaciela i wiernego rycerza Dopiero po jego śmierci znów mógł ją widzieć ponieważ jego ojciec za bardzo kochał swoją młodszą siostrę by zabronić jej przyjeżdżać do nas w odwiedziny. Druga ciotka Morgana wyszła za rycerza z Dragon Cave z woli ojca oraz swojej miłości do rycerza.
Informacje poza: Jego matka oraz siostra bliźniaczka zmarły przy porodzie. Jego więź z ojcem jest bardzo silna chodź ten nie okazuje mu zbyt dużo ciepłych uczuć to wie że bardzo go kocha. Jest osobą zamkniętą w sobie i preferuje typ samotnika.
Zauroczenie: Nic....( chyba Floencee
Narzeczona: Florencee
Towarzysz: Demon
Koń: Tajfun
Inne zdjęcia: 1,2
Login: Dinoteria

Lord Raven Rock- Rangar Lothbork

Imię: Ragnar ( Rag )
Nazwisko: Lothbrok
Pseudonim: Odważny
Wiek: 35 Lat
Królestwo: Raven Rock
Stanowisko: Lord Raven Rock
Aparycja: Rag jest wysokim i dobrze zbudowanym mężczyzną. Ma brązowe, przenikliwe oczy oraz charakterystyczną bliznę na twarzy. Ma długie włosy, które Przeważnie są związane w jeden lub dwa warkocze.
Charakter:Wady: Radgar jest osobą nieugiętą i bardzo upartą, więc jeśli coś postanowi
nie łatwo jest wymusić na nim zmianę decyzji. Jest drażliwy, oraz wybuchowy.
Jest osobą oschłą, która rzadko pokazuje swoje uczucia. Zalety: Rag jest osobą bardzo wytrzymałą i odważną o raz prawą.Jest osobą Opanowaną i nad wyraz poważny. Jest sprawiedliwy.Rodzina, Przyjaciele, Honor i Ojczyzna; to są jego wartości które ceni ponad wszystko oraz ceni osoby które także posiadają te wartości. Jest inteligentny i spostrzegawczy.
Rodzina: żona Lagertha (zmarła), Syn Trevor i córka Lilianna (zmarła), Siostry Morgana Carvor, Seletra Haraldson oraz jej mąż Edwin Haraldson (w innych królestwach), ojciec Orion Lothbork,siostrzeniec Stannis Carvor.
Zainteresowania: Walka, jazda konna oraz granie na Giternie. [Dla osób nie wiedzących - przodek gitary]
Historia: Ragnar został Lordem w wieku 26 lat. Ma dwie młodsze siostry;O dwa lata młodszą Morganę która wyszła za Rycerza z Dragon Cave oraz o 7 lat młodszą Seletrę która zaś z miłości poślubiła jednego ze chłopów z Kingdom Kings. W wieku 16 lat poślubił Pierwszą i jak nadal twierdzi ostatnią miłość swego życia Lagerth, która zmarła przy porodzie ich bliźniaków, razem z jednym z nich. Z tej trójki przeżył tylko jego syn którego nazwał Trevor.
Informacje poza: Rag stał się osobą oschłą dopiero po śmierci żony i córki, wcześniej był osobą wesołą i pogodną. Nawet dla syna często jest oschły i zimny.Jego żona zmarła przy porodzie Trevora oraz jego córki Lilianny która zmarła tuż po porodzie.
Zauroczenie: Nikt.
Żona: Zmarła przy porodzie ich syna, odtąd woli być sam .
Towarzysz:Pies- Leif
Koń: Black
Inne zdjęcia: 1,2,3,4,5
Login: Dinoteria

Od Florencee

Kiedy świt nastał, moja niańka obudziła mnie i kazała ubrać się w obcisły gorset oraz suknie i pantofle. Nie przepadałam zbytnio za takim ubiorem bo wolałam spodnie. Niestety nic nie mówiłam by nie zdenerwować starą nianie. Od samego króla miała pozwolenie podnieść na mnie rękę. Nie odeszła ani na krok kiedy ściągnęłam koszulę nocną i zaczęłam ubierać sunię a raczej to służki mnie ubierały. Stara niania zaczęła swój monolog który mnie jakże bardzo obchodził.
- Im młodziej będziesz wyglądała tym więcej młodych lordów ciebie zechce -powiedziała i zacmokała
-A co jeśli ja nie chcę lorda? -spytałam a niania i służki zdębiały.
-Powtórz jeszcze raz -warknęła stara niania - Jesteś kobietą dobrze urodzoną i powinnaś mieć męża dobrze urodzonego. Jesteś następczynią tronu a twój mąż będzie królem. Ty jednak będziesz obok jego boku i będziesz rodzić mu synów którzy przejmą panowanie jako królowie.
- Tyle że ja nie chcę -warknęłam kiedy ubierano mi pierwszą warstwę sukni- Moje życie jest już zapisane a ja nic nie mogę na to poradzić! Może ja nie chcę wyjść za mąż może ja po prostu chcę się potykać na kopie i walczyć na wojnach!
Stara niania niewytrzymała i z całej siły uderzyła mnie w twarz. Spojrzałam na nią z wyrzutem a jedna ze służek wytarła mi kawałkiem materiału krew z mej wargi.
-Jeszcze jedno słowo, a to nie ja ciebie uderzę lecz rycerz twojego ojca -warknęła -A teraz jeśli jesteś gotowa zejdź do swojego ojca.
Skinęłam głową i wśród służek poszłam do sali tronowej. Mój ojciec siedział na żelaznym tronie z partą głową na dłoni. Spojrzał na mnie i się skrzywił. Moja warga musiała paskudnie wyglądać. Dostojnym krokiem stanęłam koło jego tronu i chwyciłam go za dłoń. Po raz kolejny musiałam być z nim na audiencji.
- Stara niania cie tak urządziła? -spytał i delikatnie przejechał kciukiem po mojej wargę wycierając ją od krwi.Skinęłam głową a ten westchnął -Possy...Znaczy Flo jesteś już dorosła i musisz zachowywać się jak na dorosłą kobietę przystało.
- Tato -jęknęłam i spojrzałam na niego oczami pełnymi bólu -Ale ja chce jeszcze jeździć na koniach i bawić się w wojnę a nie wychodzić za mąż...
-Skończyłaś haftować? -spytał lecz widząc moją minę zaśmiał się -Jednak masz moją rękę. Lepiej ci idzie władanie bronią niż haftowanie. A jak śpiew? Przygotowana na dzisiejszy występ?
- Tak tato -powiedziałam i uśmiechnęłam się -To chyba jedyne co odziedziczyłam po mamie.
- Nie tylko bo także urodę i styl poruszania -powiedział -Possy zawsze szła dostojnie a gdy śpiewała wszyscy jak zahipnotyzowani wpatrywali się w nią. Jej suknie ubierała moja matka, a gobeliny przez nią wyszyte wiszą tutaj. Jej obrazy są w komnatach, a gdy tańczyła odpływałem...
-Niestety ja tylko odziedziczyłam głos i jak ty mawiasz urodę -zaśmiałam się a po chwili drzwi się otworzyły i wszedł pierwszy chłop z czapką przyciśniętą do swojego ciała. Pot lał mu się strużkami po jego bladej twarzy. Policzki miał porysowane. Klęknął na kolano. Nie mógł mieć więcej niż 30 lat....
C.D.N.

czwartek, 1 maja 2014

Księżniczka Florencee Arterton

Imię:Florencee (Flo) Grace
Nazwisko: Arterton
Pseudonim: Jutrzenka
Wiek: 15 lat
Królestwo: Kingdom Kings
Stanowisko: Księżniczka. Następczyni tronu
Aparycja: Jest śliczną dziewczyną, o kasztanowych, spływających na ramiona włosach i przenikliwych, ciemnobrązowych oczach. Ma okrągłą twarz a delikatnie wysuniętym podbródkiem. Niektórzy uważają ją za chudzinę chodź sama uważa że ma odpowiednią wagę. Posiada kat samo jak ojciec karmelową cerę.
Charakter: Wady: Flo jest nieugięta i uparta jak osioł. Kiedy czegoś chce się dowiedzieć to zawsze się dowie. Czasami nachalna. Zalety: Jest spokojna i wyrozumiała z poczuciem humoru.Jest odważna potrafi stanąć na przeciw większemu i silniejszemu sobie jeśli chodzi o przyjaciół i rodzinę.Jest przyjacielska ale też bardzo uczuciowa ,łatwo ją zranić lecz swoje smutki chowa głęboko w duszy.Jest inteligentna i szybko się uczy przez co wciąga wiele książek podczas dnia.Ma wielki hart ducha nie boi się o siebie lecz o najczęściej o innych.Gdyby musiała z łatwością oddała by życie by ratować kogoś kogo kocha lecz jak każdy człowiek potrafi być nieśmiała i małomówna ale to się zdarza dość rzadko w szczególności kiedy widzi kogoś po raz pierwszy.Jest bardzo wytrzymała i dobrze się orientuje w terenie przez co nie łatwo jej się zgubić.Nigdy prze nigdy się nie wywyższa
Rodzina: Tato Edgar, mama Possy (nie żyje)
Zainteresowania: władanie bronią, śpiew,jazda konna.
Historia: Urodziła się tu. Podczas wojny opiekowała się nią kuzynka jej ojca. Nigdy nie pamiętała matki. Wie tylko tyle że ma po niej urodę ale charakter po ojcu. Nigdy nie dała sobie wmówić że jest gorsza od chłopców. Czasami powalała starszych od siebie. Nigdy nie myślała o małżeństwie ani o miłości. Kpiła z niebezpieczeństw i czasami przebierała się za chłopaka żeby poczuć się wolna. Od niedawna ojciec rozkazał jej zachowywać się tak jak kobieta lecz ta niezbyt była z tego zadowolona.
Informacje poza: Podobnie jak u ojca na przedramieniu ma znamię w kształcie niedźwiedzia. Jest uczulona na truskawki i pyłki kwiatowe.
Zauroczenie: Dobra przyznaje się że kocha Trevor'a.
Narzeczony: Trevor
Towarzysz:pies Ares
Koń:Illiana
Inne zdjęcia: 1,2,3,4,5
Login: ♥Joanne♥