Wyprostowałem rękę, przejechałem palcami po piórach, tworzących lotkę i napoiłem cięciwę. Wzrok instynktownie powędrował w stronę końca grotu i dalej, aż w sam środek tarczy. Przytrzymałem strzałę na wyznaczonej pozycji i wypuściłem cięciwę. Grot poszybował do przodu, a ona wywinęła się i uderzyła w środkową część łokcia. Nie zabolało, a to za sprawą założonego uprzednio ochraniacza. Wylądowała na granicy środkowego okręgu. Sięgnąłem za siebie, by wyciągnąć kolejną, ale nim to zrobiłem, zjawiła się moja matka. Wyglądało na to, że odetchnęła z ulgą, widząc, iż nie bawię się z płomieniami, a trzeba przyznać, że miałem na to ochotę.
– Stało się coś? Sądząc po Twojej minie, Pan ojciec mnie wzywa.
– Owszem, ale rozważyłabym zmianę stroju.
Kiwnąłem tylko głową i odrzuciłem łuk kawałek dalej. Cuchnęło ode mnie potem. Choć trzeba było przyznać, iż mina ojca, widzącego mnie wchodzącego w ten sposób do głównej sali, byłaby warta zapamiętania. Uśmiechnąłem się na tę myśl lekko i minąłem ją bez słowa pożegnania, udając się korytarzami do siebie.
Mój ociec siedział już na swoim tronie. Opierał dłonie na, odlanej z metalu, głowie smoka. Jak zwykle potrafił przerazić wszystkich wokoło, nawet jeśli nie wybuchał gniewem, a w chwili obecnej był spokojny. Ciekawiło mnie, ile ten stan potrwa.
Ruchem dłoni przywołał mnie do siebie. Stanąłem po jego prawej stronie, trzymając dłonie za plecami. Cichym głosem powiedział:
– Wyjątkowo punktualnie.
Nie odpowiedziałem. Moim zdaniem nie było takiej potrzeby. Jak się okazało, miał on osądzić jakąś kobietę. Spoważniałem, choć nie wiedziałem jeszcze, o co chodzi.
– Cóż zrobiła ta niewiasta, że wyciągnąłeś ją przed moje oblicze? – zadał pytanie mój ojciec. Mężczyzn przedstawił całą sprawę. Spojrzałem na mojego ojca, nadal pozostawał spokojny, ale jednocześnie zupełnie przeraził kobietę. Następnie skinął na mnie, bym pomógł jej wstać.
Sprawa mi się nie podobała. Jakoś nie potrafiłem uwierzyć kobiecie. Nie wiedzieliśmy o niej nic, ale najwyraźniej lord nie uważał jej za zbyt poważną.
– Nie dojdę tego, czy mówisz prawdę, czy też nie – rzekł w końcu – zatrzymasz swoją własność, lecz nie możesz zatrzymać zdobyczy.
Słudzy zjawili się natychmiast i zabrali zabite zwierzęta. Kobieta nie wyglądała na zadowoloną, ale mój ojciec jeszcze nie skończył.
– Dzisiejszą noc możesz spędzić tutaj wraz z moją służbą, juto opuścisz mój pałac, zaś na opuszczenie królestwa, po uprzednim załatwieniu wszystkich spraw, daję Ci dwa tygodnie i ani minuty dłużej. Masz coś jeszcze do powiedzenia, czy też mogę uznać tę sprawę za zakończoną, jeśli tak mój syn osobiści przypilnuje, byś trafiła w odpowiednie miejsce i dostała jakąś strawę.
<Emilly?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz