muza

piątek, 15 sierpnia 2014

Od Fallon-c.d. Edwarda

- Och zapewne dobry -powiedziałam i wzięłam głęboki wdech. Westchnęłam. Usiadłam na trawie. Prawie że się na niej położyłam. Oparłam się na łokciach i spojrzałam w niebo. Cisza, spokój czego chcieć więcej? Przymrużyłam oczy i zaczęłam cicho śpiewać piosenkę.
- No there's no one else's eyes.That could see into me.No one else's arms can lift.Lift me up so high.Your love lifts me out of time.And you know my heart by heart.(Fragmęt Demi Lovato) - Heart By Heart) -Patrzyłam w niebo. Łapałam promienie słoneczne by chodź trochę się opalić.
- Nigdy nie słyszałem jak śpiewasz -zaśmiał się -Czemu nie miałem tego zaszczytu?
- A czyż teraz nie masz? Słyszysz. -powiedziałam odwróciłam głowę by na niego spojrzeć. Nadal siedział nad pstrągami jak zawodowy kucharz. Uśmiechnęłam się do niego odsłaniając śnieżno białe zęby.
- A zaśpiewasz coś jeszcze? Wtedy z pewnością obiad się ugotuje -zaśmiał się -Bo śpiąca królewna przespała śniadanie.
- Zjadła bym konia z kopytami -usłyszałam rżenie Opery - Bez urazy! I popiła jakimś dobrym sokiem... Stare nawyki nadal się mnie trzymają. Ych... Nadal się czuję jak ta rozpieszczona dziewczynka. W końcu nią byłam. Czyż nie? Z resztą jeśli chcesz nadal słuchać mojego "śpiewu" to słuchaj.You show the lights that stop me turn to stone. You shine it when I'm alone. And so I tell myself that I'll be strong.And dreaming when they're gone. (Fragmęt Ellie Goulding - Lights)
- No i jak mówiłem nasz obiad jest gotowy tylko talerze -spojrzał na mnie oczami szczeniaczka.
Zaśmiałam się. Podniosłam się i biegiem poszłam do kuchni. Nakryłam stół i wtedy usłyszałam stukot kopyt. Wybiegłam z domu i spojrzałam na drogę. W naszą stronę zmierzał mój brat. Jednym ruchem zsiadł z konia i rozłożył ręce. Zaczęłam biec w jego stronę i rzuciłam mu się w objęciach.
- Za cicho jest jak cie nie ma -zaczął się skarżyć. Cały on.
- Kas. Jak cię miło znów spotkać -nie puściłam go ani na chwilę lecz w końcu przypomniałam sobie o rybie. Zaczęłam ciągnąć go przed siebie a jego koń szedł pomału za nami. W domu już na talerzach była jakże pachnąca i idealnie upieczona ryba. Edward spojrzał na mnie i na mojego brata.
- Witaj -uśmiechnął się. Ja nie mogłam przestać się uśmiechać. -Może chcesz coś zjeść?
- A bardzo chętnie -odwzajemnił uśmiech. -Znaczy był bym wdzięczny za strawę. Właśnie wracam z wyprawy i przyniosłem coś dla mojej siostruni.
- A co? -spytałam podekscytowana jak mała dziewczynka jednak po chwili się opanowałam.
- Naszyjnik żebyś czasami sobie przypomniała o swoim bracie. -zaśmiał się i wyciągnął wisiorek po czym mi podał.- Oraz książkę na nudne popołudniowe dni.
***
Mój brat nie zabawił u nas długo po obiedzie i rozmowie wrócił do domu. Słońce znów pomału zachodziło. Uważałam że czas za szybko leci.  Spojrzałam na Edwarda. Wyciągnęłam książkę którą dostałam od brata. Przeczytałam jakże piękną dedykację "Dla mojej kochanej siostruni. Kiedy będziesz to czytać to na moją dłoń obiecuję ci że uśmiechniesz się nie raz. Sam połknąłem ją w 2 godziny. Powodzenia z czytaniem twój blondyn twoja połówka. " Przewróciłam oczami. Jutro ją przeczytam.
- To co teraz? -spytałam -Może się przejedziemy? Jest jeszcze jasno.
<Edward?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz