Rano obudziła mnie Sue. Gdyby nie ona, zaspałbym, a nie mogę sobie pozwolić na długie wylegiwanie się. Powiedziała, że chciała także obudzić Nymierie, ale kazałem zostawić ją w spokoju. Popołudniu wracałem w towarzystwie trzech rycerzy z polany, gdzie często ćwiczymy. Byłem ucieszony faktem, że jesteśmy równie sprawni. Kiedy wszedłem do zamku zobaczyłem Nymierie na schodach, ponownie przyglądała się Drzewu Genealogicznemu mojej rodziny. Cicho podszedłem do niej.
- Jak pierwsza noc z w nowej komnacie? -zapytałem, a ona natychmiast podskoczyła.
- Nie najgorzej -odparła i lekko się uśmiechnęła.
- Od razu uprzedzam, że jeśli cię zranię wybacz, ale...Wierzysz w przypadki? -ponownie zapytałem i spojrzałem na nią przenikliwie.
- Sama nie wiem...-była lekko zmieszana- Coś się stało?
- Rano trochę zastanawiałem się, czy nasze spotkanie było tylko przypadkiem, a może los tak chciał.
- Tylko pytanie, czego los może od nas chcieć -ponownie odwróciła się do gobelinu. Ja natomiast westchnąłem w duchu i pozostawiłem ją samą ze swoimi myślami.
(Nymieria?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz