Czekałam aż odejdzie aż znów zostanę sama. Jego pytanie było dosyć zaskakujące. Cóż chciał przez to przekazać. Moje ciało ogarnęła nadzieja lecz przypomniałam sobie ten dzień który miałam zapomnieć. Tą noc. Tą sale, ten głos. Nagle poczułam mruczenie koło mojej łydki Serafina. Wzięłam ją na ręce i spojrzałam w jej błyszczące ciemne oczka i rozszerzone źrenice.
- I co ja mam zrobić hm? -spytałam kota a ten zamiauczał -Łatwo ci mówić.
- Gadasz z kotem? -zaśmiała się Sue. -O co chodzi. I musisz mi powiedzieć jak naprawdę miał na imię twój synek. Bo mówisz raz Jon a innym razem Vincent. To w końcu Jon czy Vincent?
- Vincent Jon Snow -powiedziałam i uśmiechnęłam się. -Czyż ni pięknie? Gdyby tylko żył...
- Ale co cię gryzie że zaczęłaś gadać z kotem? -zaśmiała się a ja jej powiedziałam prawie wszystko co mogłam i co chciałam. Wierzyłam że ona dotrzyma każdą tajemnice. Dziewczyna była coraz to bardziej uśmiechnięta z każdym słowem. -Miłość jest taka piękna...
- Jaka znów miłość -prycham -On jest od mnie o 14 lat starszy zauważ...
- 14 czy 4 co za różnica -uśmiechnęła się głupkowato -Dla miłości nie ma to żadnego znaczenia. Z resztą dostałaś komnatę jego matki. To daje do myślenia. Ja bym się z nim wybrała na przejażdżkę a tam przedstawiła to co czuję. Już to widzę. Stoicie w lesie a ty "Kocham cię" i on " Ja ciebie także". To takie romantyczne. Ale ty nie bo nie bo nie! Rozumiem że nie jesteś pewna tego wszystkiego. Rozumiem że pięć lat minęło odkąd go straciłaś... Ale żyj kobieto żyj. Z resztą nie obijaj się ktoś musi wyczyścić kurze z sypialni. Więc ten kto ostatni ten sprząta najwięcej.
Uśmiechnęłam się do niej. Zauważając że ona jest młodsza od mnie od 2 lata. Zachowałyśmy się jak małe dziewczęta. Biegałyśmy po zamku i szorowałyśmy go na błysk. Główną nagrodą była złota moneta od starszej służącej. Wygrałam lecz i tak oddałam monetę Sue bo wiedziałam że jej bardziej się przyda niż mnie.
- No nieźle prawie cały zamek w 5 godzin -zaśmiała się -Głodna się zrobiłam. A że mam złotą monetę to idę się nażreć do syta w karczmie po raz pierwszy odkąd pamiętam. Pa Nim.
Zaśmiałam się. Wyszłam z pokoju służek i od razu natknęłam się na niego. Ten jak by czekał aż mu odpowiem na to pytanie które zadałam sama sobie. Zaśmiałam się się po raz kolejny. Dziś dzięki Sue byłam po raz pierwszy naprawdę szczęśliwa. Sprzątanie tylko ukoiło mi nerwy lecz przy nim mogłam pomyśleć.
- Cóż panie nie wierzą przypadki lecz w przeznaczenie. Więc jeśli los chciał byśmy się spotkali to i przeznaczenie musiało maczać w tym palce. Pamiętaj że nic nie zdarza się przypadkiem-powiedziałam i spojrzałam mu prosto w zielone oczy. Znów jego zielone tęczówki mnie zauroczyły. Mój wzrok znów powędrował ku jego ust lecz szybko powrócił na oczy.-Więc dlaczego pytasz panie?
<Darren?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz