muza

wtorek, 5 sierpnia 2014

Od Rhaenora, cd. Sophie

Chłodna morska bryza wypełniała korytarze. Spokojnie wkroczyłem do olbrzymiego atrium, by skierować się do ogrodu wewnątrz całego pałacu. Minęło mnie kilka sług, chylących na mój widok głowy. Oddychałem głęboko powietrzem, przesiąkniętym solą i spacerowałem alejkami. W powietrzu roznosił się zapach lawendy. Wieczór był przyjemny. Upał nadal trwał, lecz nieco schłodniało, co pozwoliło mi oddać się moim rozmyślaniom, a przynajmniej do czasu, gdy nie usłyszałem delikatnego odgłosu kroków.
Erele praktycznie mnie nie zauważyła, a może nie chciała zauważyć. Przechadzała się nieopodal w jasnofioletowej, zwiewnej sukni. Zauważyła mnie jednak i spokojnie ruszyła w moją stronę. Wyglądało na to, że chce porozmawiać.
– Chyba wiem, o co chodzi –powiedziałem, nim zaczęła.
– Zatem, dlaczego nic nie robisz? Bądź, co bądź to nie tylko mój syn.
– Nie widzę potrzeby do działania, nigdy nic mu się nie stało. Nie masz czego się obawiać, ogień ma w krwi, ten żywioł go nie skrzywdzi.
Spojrzała na mnie z wyrzutem i wcisnęła mi kopertę. Doczekałem się wreszcie reakcji na moją propozycję Lady Summersea. Byłem nią zadowolony, a pomysł wydawał się dobry. Jednak ogłoszenie tego oficjalnie musiało poczekać. Trzeba było dogadać się w niektórych kwestiach w cztery oczy. List napisałem szybko. Ustaliłem czas spotkania na najbliższą pełnię, a dokładne miejsce należy już do jej postanowienia. Ruszyłem z powrotem przez korytarze i spoglądałem na wszystkie mozaiki, pokrywające obficie ściany. Na jednaj z nich dojrzałem smoka. Pozostawało mi czekać na wiadomość.
<Sophie?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz