muza

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

od Edwarda CD Fallon

-Nie cieszy się?
-Nie wiem...coś go widocznie gryzie. Może niepokoi się, że zostanie lordem Summer Sea?
-Może...to w końcu odpowiedzialność, czyż nie?
-Tak, ale...nie psujmy sobie radosnego czasu przygotowań do ślubu. Znam mojego brata, poradzi sobie ze swoimi problemami, jest dorosły.
-Skoro tak mówisz, nie zaprzeczam. To ty, nie ja spędziłaś z nim całe życie- uśmiechnąłem się do narzeczonej.
~~*~~
Przygotowania ruszyły na całego. Najlepsi piekarze, ściągani aż z Kingdom Kings(!) opracowywali projekt tortu. Lady Sophie chciała, by był to tort, o jakim bardowie będą śpiewać pieśni przez długie lata. Najznamienitsze krawcowe z Dragon Cave zabrały się za suknię dla panny młodej. Nie mieliśmy ani chwili spokoju, bo zabierały ją na przymiarki, poprawki i ciągle musiały sprawdzać, czy ozdoba albo dodatek, nad którym aktualnie pracują pasuje do cery młodej lady.
Moi rodzice zabrali się za uczenie mnie tańca. Potrafiłem tańczyć przyzwoicie, ale matka twierdzi, że podczas wesela powinienem olśnić partnerkę i gości.
No właśnie, goście. Tutaj Fallon i ja mieliśmy mnóstwo pracy. Każde zaproszenie napisać odręcznie ozdobnym pismem i nawet nie mogliśmy się oddać monotonii przepisywania w kółko tego samego, bo musieliśmy uważać, żeby do Madame Clithrod nie napisać jak do mężczyzny.
W sumie 230 zaproszeń indywidualnych plus plakat zapraszający wszystkich chętnych mieszczan.
I oczywiście- miejsce wesela. Ozdoby, kwiaty, stoły, krzesła, zastawa. Tutaj dałem wolną rękę narzeczonej.
~~*~~
Dzień ślubu zbliżał się wielkimi krokami, a ja denerwowałem się coraz bardziej. Nie, nie zamierzałem zostawić Fallon, ale bałem się, czy podołam? W końcu na mnie spadnie ochrona rodziny. Czy sprawdzę się jako ojciec? Czy dochowam wierności?
Takie oto myśli dręczyły mnie, kiedy byłem sam. Bo kiedy patrzałem w te kochane oczy, chłonąłem drogie rysy wszystkie wątpliwości natychmiast mnie opuszczały i pojawiały się radość i duma, że to ja zostanę mężem tej kobiety.
~~*~~
To już jutro. Fallon jest zdenerwowana. Ja tylko trochę mniej. Oboje chcemy, żeby to był wspaniały ślub. Nie aż taki, żeby aż o nim śpiewali, ale na tyle, abyśmy my go wspominali z uśmiechem.
-Czy na pewno dasz radę?-zapytała mnie.
-Nie wiem...Ale wiedz jedno-gdyby się działo źle, ja cię nie opuszczę.
Pocałowałem ją.

Fallon?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz