Piękny dzień by pobyć w ogrodzie i mieć święty spokój. Niestety nie na długo. Ktoś ukłonił się przed mną i podał mi list. Spoważniałam.
- Kto cię przysyła? -spytałam po czym zawołałam -Fryderyku! Gdzież się on podwiewa. Fryderyku!
- Przysyła mnie lord Rhaenor -powiedział
Zaczęłam czytać list uważnie. Nic nadzwyczajnego. Łodzie i to wszystko. Spojrzałam na sługę pana lorda który wpatrywał się w buty i chyba myślał jak by tu szybko uciec od tego wszystkiego.
- Frederyku! -krzyknęłam jeszcze raz aż wreszcie mój skryba się zjawił i odwiną pergamin - No nareszcie jesteś! Pisz jak ci rozkazuję.
Mężczyzna skinął głową a ja zaczęłam mu dyktować iż nie mam nic przeciwko oraz podałam odpowiednią cenę. No może trochę wyższą niż inni mają ale trzeba za uwarzyć że nasze statki rzadko kiedy się psuły a nasi majtkowie lepiej pływali na morzu niż z innych krain. Kazałam mu zakończyć i podać mi. Podpisałam się i zapieczętowałam po czym podałam list jego słudze Lecz gdy już chciał iść zatrzymałam go i podałam mu kopertę.
- Co w niej jest? -spytał a ja zmroziłam go wzrokiem i odesłałam.
W kopercie znajdował się list do jaśnie lorda. Chodziło o jego rycerzy którzy nie robiąc nic sobie z tego polują na naszych terenach. I gdyby tylko polowali! Płoszyli zwierzynę naszym myśliwym i przeganiali je na swój teren że niby to oni na SWOIM terenie upolowali.
<Rhaenor?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz