Nigdy nie miałem problemów sercowych i mieć ich nie będę. Zupełnie nie to miałem w głowie. W gruncie rzeczy to nie interesowały mnie sprawy, o których mówił. Nigdy nie interesowały mnie kobiety, mimo obaw maestra nie ciągnęło mnie też w żaden sposób do mężczyzn, co więcej uważałem to za obrzydliwe. Taka była prawda. Kiedy przyjdzie czas spłodzę syna, by mieć własnego następcę, lecz w najbliższym czasie się na to nie zapowiadało.
Nie chciałem go powstrzymywać, więc skinąłem głową, pozwalając mu odejść. Wtedy jednak przypomniałem sobie o czymś.
– Jeśli będą problemy z matką, powiedz jej, że i ja nie widzę w tym nic niestosownego, jeśli będzie tego chciała, spotkam się z nią. Spróbuj jednak na spokojnie porozmawiać, być może zrozumie.
Potem odszedł, nic mi nie opowiadając. Tymczasem mój gadzi przyjaciel powrócił i pozwolił mi wziąć go na dłoń. Gady lgnęły do mnie, jak nic innego. Może dlatego, że miałem podobne upodobania.
<Stannis? Jeśli doskwiera Ci brak weny, to nie zmuszam do kontynuowania tego opowiadania.>
wieeelkie dzięki bo nie mam za grosz weny xD
OdpowiedzUsuń~ PP.S.