muza

środa, 6 sierpnia 2014

Od Fallon -c.d. Edwarda

Spojrzałam na niego i pokręciłam z niedowierzaniem głową.
- Jak jeszcze raz na mnie spojrzysz to się w końcu nie umyję -zaśmiałam się i pocałowałam go w czubek nosa. Po czym wróciłam do łazienki zamknęłam za sobą drzwi. Weszłam do dość chłodnej ale za to orzeźwiającej wody i przymknęłam oczy. Bardzo lubiłam właśnie zimną wodę. Usłyszałam otwierające się drzwi i nawet nie zdążyłam powiedzieć by ich nie otwierać. Ciągle zapominałam że nie jestem już zwykłą dziewczynką a dorosłą kobietą. Edward wszedł ale i on jakby nadal nie przyzwyczajony do tego odwrócił głowę. Minie jeszcze czas zanim się przyzwyczaimy to tego. W jego dłoni była suknia. Czyżby jeszcze szafy były zaopatrzone? Jeśli tak to musiał być sen. Wyszłam z wanny i wzięłam od niego suknię.
- Jak się ubierzesz to musisz zobaczyć stajnie -powiedział -Są oszołamiające i te widoki... Dostaliśmy nawet zabawki dla dzieci. A w stodole jest dość pusto czyżby myślał że będziemy mieli małą farmę?
- Czyż nie za dużo to jak dla nas? -spytałam i spojrzałam mu w oczy. Weszłam w sukienkę, włożyłam ręce w ramiączka. -Zawiążesz? To nie jest takie straszne jak się wydaje.
Edward przytaknął i zawiązał mi sukienkę i chodź prawie raz zaparło mi dech w piersiach dosłownie to uznałam że mogło być gorzej i że jest ok. Wzięłam go pod rękę od dziś jesteśmy państwem Lorian. Spojrzałam na niego z uśmiechem. Wyszliśmy na zewnątrz. Miejsca było aż zanadto. Patrzyłam na tyle miejsca że nie jedna osoba by pozazdrościła.
- A ci myślą że co my będziemy przedszkole prowadzić. Tyle tu miejsca. -zaśmiałam się -No to musimy się ruszyć po nasze rzeczy skoro już na nas czekają to trzeba po nie przyjechać.
Ruszyliśmy z kopyta. W domu chodź już nie dokładnie moim domu czułam się znów sobą. Moja mama przywitała mnie uściskiem godnym dobrej matki. Spojrzałam w jej oczy.
- I jak tam w nowym domu? -spytała -Słyszałam że król nieźle wam wynagrodził. A w ogóle to jak tam moja droga. To jak za trzy pełnie usłyszę już o tym że no wiesz... Ty dobrze wiesz o czym mówię. Twoja babcia jak była w moim wieku już widziała swoje wnuki ja też przecież wieczność czekać nie będę.
- Jeśli bogowie zechcą to i będę nosić w swym łonie nowe życie -płożyłam jej rękę na ramieniu -A teraz przepraszam ale musimy wracać matko.
I tak z rzeczami wróciliśmy do domu. Rozpakowaliśmy się. W końcu zaburczało mi w brzuchu. Szczerze to umiałam gotować ale nie za dobrze.  Mój mąż gdzieś zniknął a gdy wrócił a mrok już pokrywał prawie całe niebo w jego dłoniach zobaczyłam przepiórki oraz drewno. Drewno wsadziłam do pieca lecz poprosiłam ukochanego by on rozniecił ogień. Zaczęłam obskubywać przepiórki. Chyba dobrze mi szło. Pomału przypominałam sobie co takiego się z nimi robiło... I w końcu kolacjo obiad był gotowy. Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść. Muszę przyznać że jak na mój debiut wyszła mi genialnie.
- Bardzo smaczne -powiedział i włożył do misy talerz do misy z wodą. Zrobiłam to samo lecz ja musiałam jeszcze je umyć. W domu miałam wygody ful wypas tu już nie pachniało tak lawendą i lenistwem tylko pracą na pełen etat. Gdy skończyłam myć naczynia nadal nie byłam śpiąca. Weszłam do naszej sypialni. Przebrałam się szybko w swoją koszulę. Położyłam się koło niego i patrzyłam mu w oczy. Znów pocałował mnie tak jak po południu nie mogłam się oprzeć jego ustom jego ciału...
<Edward?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz