muza

wtorek, 19 sierpnia 2014

Od Rhaenora, c.d. Sophie

– Lasu chronić będzie rzeka, a tego kto poluje można już teraz łatwo rozpoznać – odparłem pełnym powagi tonem znacznie donośniejszym od wypowiedzi pozostałych zebranych. – Pozwolenie, by polować w mych lasach ma jedynie rycerstwo. Ktokolwiek inny to zrobi, określam go mianem kłusownika. Przypomnę, że jest to stary przywilej tego stanu. Moim zdaniem wystarczy to zupełnie, by zachować kontrolę nad legalnymi łowami. Co do chłopów, nigdy nie mieli prawa, by korzystać z lasu inaczej niż poprzez zbieractwo bądź bartnictwo ewentualnie wycinkę drzew za pozwoleniem.
Nastała cisza. Najwyraźniej wymagało to gruntowniejszego przemyślenia, niż początkowo przypuszczałem. Nie pośpieszałem. Jeśli sprawa miała zostać załatwiona należycie, trzeba było liczyć się z czasem, który przyjdzie na nią poświęcić. Koniec problemów był mi na rękę, co nie oznacza, ze miałem zamiar wyjść z tej cichej walki jako przegrany, o tym nie było mowy. W młodym lordzie nie widziałem żadnego przeciwnika dal mnie ani dla mojego syna. Wyglądał na zupełnie nie zainteresowanego sprawami własnych ziem.
W razie braku rozstrzygnięcia rozmów, byłem skłonny zaprosić ich do swego zamku. Mój syn rzucił mi krótkie spojrzenie. Skarciłem go wzrokiem zmuszając do dalszego myślenia nad ważniejszymi sprawami. Na chwilę zatrzymał wzrok na świecy, by później go odwrócić. Ja tymczasem spojrzałem na lady.
<Sophie?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz