muza

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Od Aerena, c.d. Emilly

– Padlina jest padliną, a polowanie to przywilej i o tym powinnaś pamiętać – powiedział spokojnym tonem mój ojciec, tylko Ci, którzy go znali, mogli zauważyć, ze w rzeczywistości jego gniew wzrasta. Ze mną było dokładnie to samo. – Chłopi łowią ryby, uprawiają pola, a polowaniem zajmują się rycerze. To podstawowe prawo, które jest nie do złamania. Jeśli ktoś robi to poza nimi, jest zwykłym kłusownikiem, a za takie przewinienie istnieje Odpowiednia kara.
Oparł się mocniej o tron i spojrzał na nią z góry. Myślał, to było pewne. Zastanawiałem się tylko, o czym. Rzecz w tym, że nigdy tego nie okazywał. Sam odwróciłem wzrok w stronę kobiety, dając jej jasno do zrozumienia, że niedługo może wybuchnąć gniewem. Nie zareagowała.
Pan ojciec wstał i ruszył w jej stronę. Okrążył ją kilkakrotnie, po czym wrócił na swoje miejsce. Zapadła grobowa cisza, uprzednio przerywana przez równy odgłos kroków. Spojrzałem na mojego ojca. Musiał wydawać się jej groźny i w rzeczywistości taki był. Długie czekanie mogło znaczyć tylko jedno. Miał pewne wątpliwości.
Przywołał do siebie maestra, by coś z nim uzgodnić. Tego mężczyznę znałem od dawna, można było powiedzieć od zawsze. Nie był już młody, lecz służył radą i pomocą, jak tylko potrafił. Ich ciche głos rozchodziły się po Sali, lecz nie wydawały się składać w coś więcej. W końcu medyk odszedł. A mój ojciec ponownie uniósł się z tronu. Podszedłem do niego, chcąc mu poddać mój pomysł na rozwiązanie sytuacji. Jednak nie zdążyłem.
– Ratuje Cię tylko twój ród – rzekł z powagą. – Tylko dzięki niemu możesz ruszyć do celu swej podróży, lecz łamanie prawa następnym razem skończy się znacznie bardziej boleśnie. – Spojrzał w moją stronę, a ja od razu wiedziałem, o co mu chodzi. Podszedłem do niej i dałem jej do zrozumienia, ze ma iść za mną.
<Emilly?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz